Współcześni fani sportu, a zwłaszcza piłki nożnej, traktują swój ulubiony sport niemal jak religię. Gwiazdy są uznawane za bohaterów, a rywalizacja drużyn może prowadzić do bójek i przemocy. Jednak to „chuligaństwo” i ekstremalne poświęcenie nie jest wcale zjawiskiem nowym; w rzeczywistości starożytne rzymskie wyścigi rydwanów przyciągały jeszcze bardziej ekstremalne reakcje swoich zwolenników.
Trudno sobie wyobrazić, jak centralne miejsce w życiu Imperium Rzymskiego zajmowały wyścigi rydwanów. To było coś więcej niż rozrywka lub miejsce, gdzie można było zabrać rodzinę, miały one korzenie w samych fundamentach samego Rzymu. Chociaż sport ten został skradziony Grekom i Etruskom, legenda głosi, że Romulus, jeden z założycieli Rzymu, wykorzystał wyścigi rydwanów do odwrócenia uwagi miejscowego plemienia Sabinów. Według tej opowieści Sabinowie byli tak pochłonięci wyścigiem, że nie zauważyli, jak Romulus i jego ludzie porywają swoje żony, które następnie stają się pierwszymi rzymskimi żonami. Nie jest pewne, w jaki sposób przesłanie „oglądajcie ten sport, a stracicie swoje żony” wywołało takie zainteresowanie, ale mimo to wyścigi rydwanów stały się ważną częścią życia w Rzymie.
W wyścigi rydwanów zaangażowani byli wszyscy mieszkańcy stolicy. Bogaci siedzieli na wysokich siedzeniach, zacienionych od ostrego słońca, cesarz miał swoje własne wyznaczone miejsca, a nawet biedni, którzy nie mieli nic innego do roboty, mogli siedzieć na stadionie za darmo. Stadion, znany jako cyrk, był praktycznie jedynym miejscem w Rzymie, gdzie zbierali się ludzie z każdej warstwy społecznej. Jednak nie było to bynajmniej spokojne wydarzenie – wyścigi rydwanów były jednym z najniebezpieczniejszych sportów wszech czasów.
Prawie wszyscy zawodnicy rydwanów byli niewolnikami, jeśli wygrali otrzymywali trochę pieniędzy, a jeśli odnieśli wystarczającą liczbę zwycięstw mogli kupić sobie wolność. Ze względu na to, jak śmiertelnie niebezpieczny był to sport, rydwaniarze stali się sławni po prostu dzięki temu, że przeżyli więcej wyścigów niż inni. W przeciwieństwie do Greków, rzymscy zawodnicy rydwanów wiązali rydwany wokół nadgarstków. Oznaczało to, że jeśli rydwan się rozbił, nie mogli go po prostu puścić i byli ciągnięci za sobą. Każdy jeździec miał przy sobie nóż, którym mógł się odciąć, gdyby tak się stało, ale prawdopodobieństwo, że będzie w stanie go użyć, było niewielkie. Istniało też prawdopodobieństwo, że druga drużyna rzuci się na zawodnika i roztrzaska go o spinę – przestrzeń w środku wypełnioną kamiennymi kolumnami. Jednym z najsłynniejszych rydwanów był Scorpus, który zdołał wygrać co najmniej 2000 wyścigów, zanim zginął w wieku 27 lat. Najsłynniejszy był jednak Gajusz Appulejusz Diokles, który wygrał ponad jedną czwartą z 4 257 wyścigów, w których brał udział. Kiedy przeszedł na emeryturę w wieku 42 lat, jego wygrane stanowiły równowartość 15 miliardów dolarów, co czyni go najlepiej opłacanym sportowcem wszechczasów.
Pomimo że istniały pojedyncze gwiazdy, istniały cztery główne drużyny nazwane od kolorów, które nosiły – Czerwoni, Biali, Niebiescy i Zieloni. Lojalność wobec tych drużyn przewyższa przywiązanie do dzisiejszych klubów piłkarskich. Widzowie byli wręcz zachęcani do sabotowania przeciwnych drużyn poprzez rzucanie w zawodników ołowianymi amuletami nabijanymi gwoździami. W zasadzie wszystko było dozwolone na wyścigach rydwanów, a starcia między kibicami przeciwnych drużyn były całkiem do przewidzenia. Niektóre z nich zostały nawet zaaranżowane z dala od stadionu, w określonym czasie i miejscu, aby kibice mogli naprawdę dać z siebie wszystko. W jednym przypadku kibic Czerwonych rzucił się na stos pogrzebowy swojego ulubionego zawodnika. Rywalizacja pomiędzy Zielonymi i Niebieskimi była szczególnie zacięta i ostatecznie stały się one dwiema wyróżniającymi się drużynami.
Wyścigówka Białego rydwanu.
To zespołowe zaangażowanie było czymś więcej niż tylko sportową zabawą i grą. Ponieważ cyrk był jedną z rzadkich okazji, kiedy cesarz pokazywał się publicznie, stał się on bardzo politycznym wydarzeniem. Widzowie wykorzystywali tę rzadką okazję, by wykrzykiwać swoje opinie na temat polityki cesarza, próbując zmienić prawo. Dzień na wyścigach był bardzo dobrym sposobem, aby ocenić publiczne przywiązanie generała, lub jego brak, do ich obecnego cesarza.
Pomysł wyścigów rydwanów wykorzystywanych do celów politycznych wzrósł dopiero w okresie bizantyjskim. Poświęcenie dla drużyn osiągnęło szczyt, a noszenie odpowiednich kolorów drużyny stało się ważną częścią bizantyjskiego ubioru. Sam cesarz był zobowiązany do wspierania Niebieskich lub Zielonych, co mogło mieć ogromne konsekwencje w zależności od wyniku wyścigu. Poparcie dla „drużyny” wzięło górę nad poparciem dla poszczególnych gwiazd, ponieważ rydlarze mogli zmieniać frakcje, podobnie jak współcześni piłkarze, ale kibice pozostawali wierni wybranym przez siebie barwom. Kibice, zazwyczaj młodzi i męscy, nosili krzykliwe fryzury, zarost i ubrania, które bardzo wyraźnie kojarzyły się z ich drużynami, a na ulicach wybuchały wojny gangów. Drużyny reprezentowały nie tylko swoje sportowe umiejętności, ale także określone poglądy polityczne i religijne.
Cała ta przemoc i napięcie osiągnęły punkt kulminacyjny za panowania Justyniana I. Nawet gwardia cesarska nie była w stanie utrzymać porządku na wyścigach, a po jednej szczególnie gwałtownej bójce po wyścigu kilku fanów zarówno Zielonych, jak i Niebieskich zostało aresztowanych za morderstwo. Chociaż mieli zostać powieszeni, dwóm z nich, Niebieskiemu i Zielonemu, udało się uciec i szukali schronienia w kościele. Wściekły tłum, składający się zarówno z Zielonych, jak i Niebieskich, otoczył kościół. Justynian był już zajęty próbami zawarcia pokoju z Persami i chciał uniknąć konfliktu w swoim własnym domu. Aby załagodzić sytuację, ogłosił, że odbędzie się dodatkowy wyścig rydwanów, a obaj mężczyźni zamiast zginąć, zostaną uwięzieni. Tłum nie był pod wrażeniem – chciał uwolnienia swoich kolegów kibiców.
W dniu wyścigu napięcie było wysokie. Hipodrom, na którym miał się odbyć wyścig, znajdował się, niestety dla Justyniana, tuż obok pałacu. Choć na początku kibice wspierali swoje drużyny, okrzyki „Zieloni!” i „Niebiescy!” nagle zmieniły się na „Nika!”, co oznaczało „wygraj!”. Po raz pierwszy dwie rywalizujące ze sobą drużyny zostały zjednoczone przeciwko wspólnemu wrogowi – cesarzowi. Wściekli ludzie zaatakowali pałac i oblegali go przez następne pięć dni, podczas których cesarz był uwięziony w środku. Pożary wymknęły się spod kontroli i zniszczyły większość miasta.
Justinian I panował przez 38 lat
Kilku senatorów uznało anarchię za doskonałą okazję do obalenia Justyniana i zagarnięcia odrobiny władzy dla siebie. Buntownicy mieli teraz jasne cele polityczne i zażądali od Justyniana obniżenia nowych podatków oraz zwolnienia człowieka odpowiedzialnego za ściąganie podatków. Ogłosili nawet nowego cesarza, Hypatiusa. Justynian wiedział, co to strata i był gotów do ucieczki, jednak jego żona Teodora widziała to inaczej. Była ona niezwykle dumną kobietą i oświadczyła, że nigdy nie przeżyje dnia, w którym nie będzie nazywana cesarzową. Chociaż Justynian miał drogę ucieczki przez morze, posłuchał swojej żony i pozostał w mieście.
Justinian wciąż miał atut. Był zwolennikiem wyścigów rydwanów, w szczególności niebieskich, i wymyślił sprytny sposób na odegranie się na tych dwóch frakcjach. Wysłał eunucha o imieniu Narses do siedziby buntowników w Hipodromie z wielkim workiem złota. Narses udał się do zwolenników ulubionej drużyny Justyniana, Niebieskich, i przypomniał im o poparciu cesarza. Poinformował ich również, że proponowany przez nich nowy cesarz, Hypatius, jest Zielony. Oczywiście, złoto było również bardzo przekonujące. W połowie koronacji nowego cesarza Niebiescy zrobili w tył zwrot i opuścili Hipodrom. Zieloni byli całkowicie zszokowani i nie mieli szans na obronę, gdyż wojska cesarskie przypuściły szturm i zabiły wszystkich, którzy pozostali w tyle – około 30 000 buntowników.
Wsparcie dla wyścigów rydwanów stopniowo wygasało w ciągu następnych kilku stuleci, a Niebiescy i Zieloni odgrywali mniejszą rolę polityczną, a większą ceremonialną. Na szczęście zmniejszyła się też brutalność frakcji, ale w XII wieku nadal odgrywały one pewną rolę na dworze cesarskim. W XV wieku Hipodrom był już zaniedbanym, opuszczonym miejscem, jednak, jak wszyscy wiemy, żarliwe i namiętne kibicowanie drużynom i zawodnikom w sporcie trwa do dziś.