Szkolony na poetę i wyświęcony na buddyjskiego mnicha, Leonard Cohen (21 września 1934 – 7 listopada 2016) jest naszym patronem smutku i odkupienia. Pisał piosenki znajdujące się w drodze pomiędzy filozofią a modlitwą – piosenki promieniujące rodzajem modlitewności, którą Simone Weil sławiła jako „najrzadszą i najczystszą formę hojności.”

Jeden z jego najbardziej ukochanych wersów lirycznych, z piosenki „Anthem” – piosenki, której napisanie zajęło Cohenowi dekadę – pozostaje tym, co jest być może najbardziej znaczącym przesłaniem dla naszych niespokojnych i niepokojących czasów: „We wszystkim jest pęknięcie, w ten sposób światło dostaje się do środka”. Wynika ono z centralnego problemu życia i twórczości Cohena, do którego powracał w różnych postaciach w różnych piosenkach – między innymi w „Suzanne”, gdzie pisze „szukaj wśród śmieci i kwiatów / w wodorostach są bohaterowie”, oraz w ikonicznym „Hallelujah”: „There’s a blaze of light / In every word / It doesn’t matter which you heard / The holy or the broken Hallelujah”.

Leonard Cohen

Nowhere is this interplay of darkness and light more nuanced, nor more prescient, than in Cohen’s song „Democracy.”

Po upadku muru berlińskiego świat zachodni płonął euforią ślepej wiary, że demokracja nadchodzi na Wschód. Byłem tam – tak się nie stało. Cohen również widział rzeczy inaczej. Jako czarodziej niuansów, przewidział złożoność i ciemność, którą może rozwikłać to dążenie do światła, i uchwycił to w tej ikonicznej i zadziwiająco aktualnej piosence. Zaczyna się:

It’s coming through a hole in the air
From those nights in Tiananmen Square
It’s coming from the feel
That this ain’t exactly real
Or it’s real, but it ain’t exactly there
From the wars against disorder
From the sirens night and day
From the fires of the homeless
From the ashes of the gay
Democracy is coming to the USA
It’s coming through a crack in the wall

W rozmowie z dziennikarzem Paulem Zollo w 1991 roku, znalezionej w Songwriters on Songwriting (biblioteka publiczna) – źródle mądrości Cohena na temat inspiracji i etyki pracy, a także jego najbardziej pouczającym wywiadzie – Cohen uchyla rąbka tajemnicy na temat swojego procesu twórczego i omawia naturę demokracji, jak napisał piosenkę i dlaczego zdecydował się pominąć niektóre wersy, mimo że uważał je za dobre pod względem lirycznym.

Dzisiaj, gdy największe światowe supermocarstwo wybiera na prezydenta bigoteryjnego tyrana o faszystowskich skłonnościach, wiele z pominiętych przez Cohena wersów przeszywa swoją trafnością – wersy takie jak „Obóz koncentracyjny za uśmiechem” i „Kto naprawdę zyskuje, a kto naprawdę płaci? / Kto naprawdę jedzie statkiem niewolniczym prosto do zatoki Charleston?”.

Ćwierć wieku temu Cohen przemawia do naszych czasów z zadziwiającą prewencją – bo każdy wielki artysta jest na dole widzem w dialogu z odwiecznymi ludzkimi problemami – i mówi Zollo:

Myślę, że ironia Ameryki jest transcendentna w tej piosence. To nie jest pieśń ironiczna. To piosenka o głębokiej intymności i afirmacji eksperymentu demokracji w tym kraju. Że to jest naprawdę miejsce, w którym ten eksperyment się rozwija. To jest naprawdę miejsce, gdzie konfrontują się ze sobą rasy, klasy, płcie, a nawet orientacje seksualne. To jest prawdziwe laboratorium demokracji. Więc chciałem mieć to uczucie również w piosence.

Używając samego pisania piosenek jako laboratorium demokratycznego dyskursu, Cohen napisał kilka wersów, które zdecydował się pozostawić w ostatecznej wersji piosenki. Jako przykład podaje wers, w którym badał relacje między czarnymi i Żydami:

First we killed the Lord and then we stole the blues.
Ten rynsztokowy lud zawsze w wiadomościach,
Ale kto naprawdę śmieje się za plecami czarnego człowieka
Kiedy robi swoje małe pęknięcie o Żydach?
Kto naprawdę zyskuje i kto naprawdę płaci?
Kto naprawdę jeździ statkiem niewolnictwa prosto do Zatoki Charleston?
Demokracja nadchodzi do U.S.A.

I jeszcze jedno:

Z kościoła, gdzie wyrzutki mogą się ukryć
Albo meczetu, gdzie krew jest godna.
Jak palce na twojej dłoni,
Jak klepsydra z piasku,
Możemy rozdzielić, ale nie podzielić
Z oka nad piramidą.
And the dollar’s cruel display
From the law behind the law,
Behind the law we still obeyey
Democracy is coming to the U.S.A.

Kiedy Zollo pyta, dlaczego zdecydował się usunąć te wersy, Cohen odpowiada:

Nie chciałem naruszać hymnicznej, hymnicznej jakości. Nie chciałem, żeby to było zbyt ostre. Nie chciałem rozpoczynać walki w piosence. Chciałem raczej objawienia w sercu niż konfrontacji, wezwania do broni czy obrony.

W obecnych czasach oburzenia i konfrontacji, jak wiele z nawet najbardziej elegancko uargumentowanych tekstów ma na celu „objawienie w sercu”? I jak mógłby wyglądać nasz świat, gdybyśmy właśnie do tego dążyli, zamiast umniejszać i dokuczać tym, których uważamy za winnych?

Self-portrait by Leonard Cohen from Fifteen Poems

With an eye to his core quest for light, Cohen reflects on the necessity for a creative process that includes such deliberately disposable composition:

Before I can discard the verse, I have to write it… It’s just as hard to write a bad verse as a good verse. Nie mogę odrzucić wersetu przed jego napisaniem, ponieważ to właśnie napisanie wersetu wytwarza jakiekolwiek zachwyty, zainteresowania czy fasety, które będą łapać światło. Szlifowanie klejnotu musi być zakończone, zanim będzie można zobaczyć, czy błyszczy.

Dzieścia lat przed witalnym i witalizującym stwierdzeniem Rebeki Solnit, że „władza pochodzi z cieni i marginesów”, Cohen rozważa paradoksalne źródła światła w ciemności:

Większość z nas, z klasy średniej, ma jakieś stare, dziewiętnastowieczne wyobrażenie o tym, czym jest demokracja, które polega na tym, mniej więcej, zbytnio upraszczając, że masy będą kochać Szekspira i Beethovena. Takie jest mniej więcej nasze wyobrażenie o tym, czym jest demokracja. Ale to nie jest to. Będzie się ona wyłaniać w nieoczekiwany sposób z rzeczy, które uważamy za śmieci: z ludzi, których uważamy za śmieci, z idei, które uważamy za śmieci, z telewizji, którą uważamy za śmieci.

Wśród rzeczy, które odrzucamy zbyt lekkomyślnie, zauważa Cohen w kolejnym świadectwie swojej wirtuozerii niuansowania, są duchowe i moralne mechanizmy religii. (Ćwierć wieku później Adam Gopnik przedstawił podobny argument za tym, jak świecka lektura Pisma Świętego poszerza nasze życie.)

Art by Leonard Cohen from Fifteen Poems

Refleksja na temat poczucia świętości i świętości w jego piosenkach – coś, co Bob Dylan uchwycił w okolicach wydania „Hallelujah”, zauważając, że piosenki Cohena są jak modlitwy – Cohen mówi Zollo:

„If It Be Your Will” jest naprawdę modlitwą. I „Hallelujah” ma to uczucie. Wiele z nich to robi. „Dance Me to the End of Love.” „Suzanne.” Kocham muzykę kościelną i synagogalną. Muzyka meczetowa.

Jest taki wers w „The Future”: „Kiedy powiedzieli „odpokutuj”, zastanawiam się, co mieli na myśli”. Ja zrozumiałem, że zapomnieli jak się buduje łuk na kilkaset lat. Masoni zapomnieli jak robić pewne rodzaje łuków, to zostało utracone. Tak samo jest w naszych czasach, że pewne duchowe mechanizmy, które były bardzo przydatne, zostały porzucone i zapomniane. Odkupienie, pokuta, zmartwychwstanie. Wszystkie te idee zostały wylane z kąpielą. Ludzie stali się podejrzliwi wobec religii i tych wszystkich odkupieńczych mechanizmów, które są bardzo użyteczne.

Sam proces twórczy, zauważa Cohen, jest duchowym kanałem do cudowności. Zastanawia się nad tym, co jest potrzebne do napisania pięknej piosenki:

To jest cud. Nie wiem, skąd biorą się dobre piosenki, inaczej chodziłbym tam częściej.

Self-portrait by Leonard Cohen from Fifteen Poems

Pod koniec wywiadu Cohen zastanawia się nad paliwem dla własnej duchowej maszynerii jako artysty. Jest to sentyment szczególnie słodko-gorzki w obliczu śmierci Cohena i tak samo prawdziwy dla życia twórczego, jak i dla życia w służbie (które jest ożywiane przez swój własny rodzaj kreatywności); tak samo prawdziwy dla tworzenia sztuki, jak i dla walki o sprawiedliwość:

Zawsze miałem poczucie, że jestem w tym na dłużej, jeśli zdrowie cię nie opuści. I masz szczęście, że masz tyle dni do dyspozycji, że możesz to robić dalej. Nigdy nie miałem poczucia, że jest jakiś koniec. Że była emerytura, albo że była wygrana.

Trudno o większą wygraną niż długie życie w niosącym światło celu. Dziękuję ci, Leonardzie Cohen, za wszystko.

Jeśli nie czytałeś jeszcze spektakularnego profilu Cohena w New Yorkerze autorstwa Davida Remnicka, ugasić swoją duszę tutaj.

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.