Albert Einstein w Caputh, Niemcy, w 1929 r. Credit: Ullsten Bild via Getty

Poza swoim ogromnym wkładem w fizykę, Albert Einstein był zapalonym komentatorem edukacji, małżeństwa, pieniędzy, natury geniuszu, tworzenia muzyki, polityki i nie tylko. Jego spostrzeżenia były niezliczone, o czym przypomina nam wydany w tym miesiącu tom 15 The Collected Papers of Albert Einstein. Nawet na stronie internetowej amerykańskiego Urzędu Skarbowego (Internal Revenue Service) zapisano jego słowa (zacytowane przez jego księgowego): „Najtrudniejszą rzeczą na świecie do zrozumienia jest podatek dochodowy.”

„Wydaje się, że istnieje bezdenna studnia cytowalnych klejnotów do wydobycia z ogromnych archiwów Einsteina”, zauważa Alice Calaprice, redaktorka The Ultimate Quotable Einstein (2011); wyczuwa się w niej nutę rozpaczy. Rzeczywiście, Einstein może być najczęściej cytowanym naukowcem w historii. Strona internetowa Wikiquote ma o wiele więcej wpisów na jego temat niż Arystoteles, Galileo Galilei, Isaac Newton, Charles Darwin czy Stephen Hawking, a nawet niż opiniotwórczy współcześni Einsteinowi Winston Churchill i George Bernard Shaw.

Ale ile z tej superobfitości rzeczywiście pochodzi od fizyka? Weźmy to: „Astrologia jest nauką samą w sobie i zawiera pouczające ciało wiedzy. Nauczyła mnie wielu rzeczy i jestem jej ogromnym dłużnikiem.” Te wersy, wyświetlane przez niektóre strony internetowe poświęcone astrologii jako słowa Einsteina, zostały zdemaskowane jako oczywista mistyfikacja przez magazyn Skeptical Inquirer w 2007 roku. Prawdziwym źródłem była przedmowa do wznowionej książki „Manuel d’astrologie” (1965), opublikowanej po raz pierwszy przez szwajcarsko-kanadyjskiego astrologa Wernera Hirsiga w 1950 roku. Jedyny znany komentarz Einsteina na temat astrologii znajduje się w liście z 1943 roku do niejakiego Eugene’a Simona:

„W pełni zgadzam się z Panem co do pseudonauki astrologii. Interesujące jest to, że ten rodzaj przesądów jest tak wytrwały, że mógł trwać przez tak wiele wieków.”

Wśród setek cytatów, które Calaprice zauważa są błędnie przypisywane Einsteinowi jest wiele takich, które są subtelnie dyskusyjne. Niektóre z nich są edytowane lub parafrazowane w celu wyostrzenia lub schludności oryginału. „Wszystko powinno być tak proste, jak to tylko możliwe, ale nie prostsze” może, mówi Calaprice, być skompresowaną wersją wersów z wykładu Einsteina z 1933 roku: „Z trudem można zaprzeczyć, że najwyższym celem wszelkiej teorii jest uczynienie nieredukowalnych elementów podstawowych tak prostymi i tak nielicznymi, jak to tylko możliwe, bez konieczności rezygnacji z adekwatnego odwzorowania choćby jednej danej doświadczenia”. Bardziej pewne jest pochodzenie stwierdzenia „Najbardziej niezrozumiałą rzeczą we Wszechświecie jest to, że jest on zrozumiały”. To przeróbka fragmentu artykułu z 1936 roku w Journal of the Franklin Institute: „Odwieczną tajemnicą świata jest jego zrozumiałość … Fakt, że jest zrozumiały, jest cudem.”

Nawet „Bóg nie gra w kości”, prawdopodobnie najsłynniejszy cytat Einsteina, nie jest całkiem jego słowami. Pochodzi on z listu napisanego po niemiecku w grudniu 1926 roku do jego przyjaciela i sparingpartnera, fizyka teoretycznego Maxa Borna. Jest on opublikowany w nowym tomie prac Einsteina, w którym redaktorzy komentują jego „zmienne tłumaczenia” od lat dwudziestych. Ich jest: „Mechanika kwantowa (…) dostarcza wiele, ale tak naprawdę nie przybliża nas do tajemnicy Starego. Ja, w każdym razie, jestem przekonany, że On nie gra w kości”. Einstein nie używa tu słowa „Bóg” (Gott), lecz „Stary” (Der Alte). Oznacza to „personifikację natury”, zauważa fizyk i laureat Nagrody Nobla Leon Lederman (autor The God Particle, 1993).

Nazwisko Einsteina zostało również dołączone od jego śmierci do cytatów z innego miejsca. „Definicją szaleństwa jest robienie w kółko tego samego i oczekiwanie różnych rezultatów”, na przykład, zostało wyśledzone przez archiwistkę Einsteina Barbarę Wolff do amerykańskiej pisarki Rity Mae Brown „Sudden Death” (1983). „Nie wszystko, co da się policzyć, liczy się i nie wszystko, co się liczy, da się policzyć”, napisał socjolog William Bruce Cameron w swojej Socjologii nieformalnej (1963).

Ten kosmos cytatów – prawdziwych, zmasakrowanych i sfałszowanych – mówi o statusie Einsteina. Ponad 60 lat po jego śmierci, jego sława pozostaje najważniejsza. Czuję, że są co najmniej cztery powody, dla których wciąż jesteśmy nim zafascynowani.

Jednym z nich jest to, że odkrycia Einsteina są elementarne i egzystencjalne, jednoczące pojęcia przestrzeni i czasu, masy i energii oraz sił. Zmieniły one nasz obraz rzeczywistości. I uczynił więcej niż tylko próbę wyjaśnienia ich niefizykowi. Stąd jego częściowo żartobliwe podsumowanie względności dla głodnej prasy w 1921 roku, podczas jego pierwszej wizyty w Stanach Zjednoczonych: „Dawniej sądzono, że gdyby wszystkie rzeczy materialne zniknęły ze wszechświata, czas i przestrzeń pozostałyby. Jednak zgodnie z teorią względności czas i przestrzeń znikają razem z rzeczami.”

Powszechna jest również empatia dla odporności Einsteina w jego długiej walce o bezpieczeństwo. Jego wyniki w niemieckiej szkole były dobre, ale dalekie od genialnych; nie lubił szkoły za jej reżimowość i w końcu ją porzucił. Po ukończeniu studiów nie udało mu się zdobyć pozycji naukowej, częściowo dlatego, że wyśmiewał swoich nauczycieli fizyki. W 1901 roku, choć na wpół głodny, dostrzegł wartość niepodporządkowania się. Pisał do narzeczonej, że „bezczelność” jest jego „aniołem stróżem”. Będzie go prowadzić przez całe życie.

Einstein był również bardzo zaangażowany politycznie i społecznie, i często w oczach opinii publicznej. Popierał utworzenie żydowskiego domu w Palestynie, pomógł założyć Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie, a w 1952 roku zaproponowano mu prezydenturę Izraela. Jednak w przemówieniu z 1938 roku napisał: „Moja świadomość zasadniczej natury judaizmu sprzeciwia się idei państwa żydowskiego z granicami, armią i miarą władzy doczesnej”. W 1933 r. publicznie sprzeciwił się nazistowskim Niemcom, uciekając do Stanów Zjednoczonych przez Wielką Brytanię, pod pewnym ryzykiem zamachu. Mimo że w 1939 r. zachęcał prezydenta USA Franklina D. Roosevelta do zbudowania bomby atomowej, był przerażony jej użyciem w 1945 r. w Japonii. Opowiadał się przeciwko dyskryminacji rasowej i etnicznej w Stanach Zjednoczonych. W latach 50. ostro krytykował bombę wodorową i McCarthyizm, a aż do śmierci w 1955 roku był celem deportacji jako sowiecki agent przez dyrektora FBI J. Edgara Hoovera.

Na koniec pozostaje niewysłowiony dowcip Einsteina. Obejmuje go ten aforyzm, skomponowany dla przyjaciela w 1930 roku (naprawdę: sprawdziłem w Archiwum Einsteina w Jerozolimie): „Aby ukarać mnie za moją pogardę dla autorytetów, Los sam uczynił mnie autorytetem”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.