Miesiąc po naszym meksykańskim miesiącu miodowym dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Musi być coś na rzeczy w twierdzeniu, że „coś jest w wodzie”, ponieważ brałam pigułki. Aby być sprawiedliwym, uprawialiśmy o wiele więcej seksu niż normalnie (czy wspomniałam, że to był nasz miesiąc miodowy?), ale poza tym, że byliśmy w Meksyku, nic innego się nie zmieniło. Z tego powodu mój mąż i ja nie doświadczyliśmy fazy „starania się” o nasze pierwsze dziecko. Nie staraliśmy się zajść w ciążę, to się po prostu stało.

Moja ciąża była standardowa – nie było żadnych strachów, żadnych większych obaw, a nawet zapytałam mojego lekarza, czy jest jakiś plan rabatowy, na który mogłabym pójść, aby zaoszczędzić pieniądze, ponieważ nie czułam, że to konieczne, aby widzieć go raz w miesiącu: Mogłam sama sprawdzać swoje ciśnienie krwi. Moja córka urodziła się bez żadnych problemów medycznych. Poza czynnikiem zaskoczenia, nie było w moim doświadczeniu nic niepokojącego. To znaczy, zaszłam w ciążę dzięki pigułce. Kto tak robi?

Przed naszą córką mój mąż twierdził, że chce mieć czworo dzieci, ale po mojej córce spędziliśmy solidny rok wierząc, że jesteśmy rodziną „one-and-done”. Moja córka jest zachwycająca, ale jedno dziecko okazało się być o wiele bardziej pracochłonne, niż się spodziewaliśmy. Niespodziewanie, krótko po pierwszych urodzinach naszej córki, znaleźliśmy się pod opieką mojego nowonarodzonego siostrzeńca. To było najtrudniejsze dostosowanie w naszym życiu – ale również pokazało nam, że nie skończyliśmy z posiadaniem dzieci.

Gdy zaczęliśmy opiekować się naszym siostrzeńcem, nie sądziłam, że jego życie z nami będzie stałe. Pracownicy socjalni, prawnicy i kierownicy spraw często przypominali nam, że ostatecznym celem jest zjednoczenie z jego rodzicami biologicznymi. To skłoniło nas do podjęcia decyzji o staraniu się o drugie dziecko.

Po raz kolejny zaszłam w ciążę natychmiast. Tym razem poszłam do lekarza, ponieważ miałam niekończące się miesiączki. Pamiętam, że lekarz zapytał mnie, jak się czuję. „Zmęczona”, odpowiedziałam, „Bardzo, bardzo zmęczona”. Miałam dwójkę dzieci poniżej drugiego roku życia i nie zastanawiałam się nad tym zbytnio. Mój lekarz spojrzał w dół na moje papiery. „No tak, jest pani zmęczona! Jest pani w ciąży!”. Tydzień później przebiegłam maraton, a tydzień później, będąc w pracy, poroniłam w łazience dla studentów i zaniosłam się z powrotem do mojej klasy, aby uczyć.

Struggling to Get Pregnancy? You’re Not Alone

How Being Forced to Give Up Exercise After IVF Taught Me to Let Go of All My Pregnancy Expectations
.

How Infertility and Depression Made Me Reconsider My Parenting Dream
After Struggling With Infertility, Dlaczego czuję się tak winna ogłaszając ciążę?
Jak zmuszenie mnie do rezygnacji z ćwiczeń po zapłodnieniu in vitro nauczyło mnie pozbyć się wszystkich oczekiwań związanych z ciążą

.

How Infertility and Depression Made Me Reconsider My Parenting Dream
After Struggling With Infertility, Dlaczego czuję się tak winna ogłaszając ciążę?

Logicznie rzecz biorąc, to miało sens. Zanim zorientowałam się, że jestem w ciąży, trenowałam do maratonu w letnich temperaturach, zaopatrywałam się w paliwo dla jednej osoby, piłam wodę dla jednej osoby i piłam duże kawy każdego dnia, aby zwalczyć moje zmęczenie. Wyszłam na kilka happy hours z przyjaciółmi. Mimo to, ciężar tego doświadczenia uderzył we mnie mocniej, niż się spodziewałem. Zamiast mnie złamać, podsyciło to moje pragnienie posiadania kolejnego dziecka i zdecydowałam, że zrobię wszystko inaczej. Piłam więcej wody i brałam prewencyjnie witaminy prenatalne. Wszystko robiłam dobrze.

Po raz kolejny od razu zaszliśmy w ciążę. Tym razem czułam się lepiej: Miałam szalejącą poranną chorobę i trądzik. Byłam trochę zdenerwowana, że znowu poronię, ale szczerze mówiąc, myślałam, że pierwsze poronienie było przypadkowe; nie powtórzy się, ponieważ tym razem robiłam wszystko poprawnie.

W tygodniu, w którym miałam wizytę w ósmym tygodniu, zauważyłam, że moje mdłości ustały. Niewiele się nad tym zastanawiałam. Pierwszy trymestr był prawie skończony, a wyszukiwanie w Google ujawniło, że zazwyczaj właśnie wtedy ustępują poranne mdłości. Powiedziałam mężowi, żeby nie martwił się o wolne w pracy i poszłam na wizytę sama. Przeszłam przez niezręczne chwile związane z wizytą w ósmym tygodniu: Rozebrałam się do naga, założyłam szlafrok i przygotowałam się psychicznie do postawienia stóp w strzemionach.

Mój lekarz, który był tym, który przetrwał moją pierwszą ciążę i poród, wszedł do pokoju i rozpoczął proces. Moje nerwy wzrosły, gdy jego brwi się zmarszczyły. Usłyszałam, jak mruczy: „Nie podoba mi się to, co widzę”. Otworzyłam usta, żeby zażartować, ale pozostały otwarte i milczące. Wiedziałam, że to nie będzie zabawny moment. Delikatnie położył dłoń na moim wystającym kolanie i wyjaśnił mi, co widzi: Nie było bicia serca. Z moich wciąż rozchylonych ust wydobył się pierwotny odgłos, który przerodził się w szloch.

Podając mi ultrasonograf, mój lekarz ze stoickim spokojem powiedział mi, że podoba mu się ten konkretny, ponieważ mogę zobaczyć pępowinę łączącą moje dziecko ze sobą. Następnie wyjaśnił mi, jakie mam opcje: Mogłam czekać, aż moje ciało uzna, że płód nie jest zdolny do życia, albo mogłam przyjść, a on mógł wykonać D&C i usunąć tkankę. „Weź sobie weekend, a ja zadzwonię do ciebie w poniedziałek”, zasugerował. Kiedy nadal wpatrywałam się w swoje dłonie, on z przekonaniem stwierdził: „Nie martwię się o twoje szanse na kolejne dziecko. Z powodzeniem donosiłaś ciążę do terminu. Będzie dobrze.”

Przechodząc przez poczekalnię pełną kobiet z rękami na brzuchu, zdałam sobie sprawę, że to, co zaszczepiło zaufanie do mojego lekarza, było źródłem mojego strachu – moja pierwsza ciąża była tak łatwa, tak beztroska. Dlaczego nagle tak trudno było utrzymać ciążę? Wiele kobiet, które znam, ma udane i łatwe pierwsze ciąże, ale później zmagają się z niepłodnością. Czy fakt, że wcześniej nie miałam żadnych problemów nie był powodem do niepokoju, że teraz miałam więcej nieudanych ciąż niż udanych?

Poroniłam w Boże Narodzenie, nie przygotowana na fizyczne żniwo, jakie to odbiło się na moim ciele. Leżąc w łóżku z moim mężem, poczułam pęknięcie i poczułam, jak płyn przesiąka przez moje spodnie od dresu. Usiadłam na toalecie, próbując ustabilizować swoją wizję, podczas gdy mój mąż siedział na zewnątrz zamkniętej łazienki, zbyt przerażony, by zostawić mnie samą.

Mój lekarz nie wyjaśnił, że ból będzie tak silny, że będę miała zawroty głowy. Nie powiedział mi, skąd będę wiedziała, że to już koniec. To poronienie nasiliło się w stosunku do poprzedniego. Nie miałam pojęcia, czy to, co się dzieje, jest normalne, czy też powinnam się martwić. Wszystko w tym poronieniu było nieoczekiwane – sposób, w jaki się czułam, sposób, w jaki wyglądało, czas, jaki upłynął.

Fizycznie i emocjonalnie, byłam skończona. Bez potrzeby rozmawiania o tym, mój mąż i ja po prostu przestaliśmy się starać. Później adoptowaliśmy naszego siostrzeńca i nie rozmawialiśmy o staraniu się o kolejne dziecko, aż do niedawna, kiedy pewnego dnia mój mąż zwrócił się do mnie i przeprosił, zanim powiedział, że chce spróbować o jeszcze jedno dziecko.

Sekretnie, od jakiegoś czasu czułam to samo swędzenie w klatce piersiowej. Za każdym razem, gdy nasze dzieci wspominały o chęci posiadania dziecka w rodzinie, po cichu myślałam: Ja też. Ale wiem, że w tej kolejnej ciąży będzie inaczej. Zamiast spędzić pierwsze kilka miesięcy z niecierpliwością i radością, będzie to okupione strachem. Co jeśli znowu poronię? Zamiast utrzymywać ciążę w tajemnicy między moim mężem a sobą, będzie to tajemnica utrzymywana w strachu, że im więcej osób wie, że jestem w ciąży, tym bardziej będę musiała stawić czoła, jeśli nie dojdzie do porodu.

Za każdym razem, gdy ekscytuję się perspektywą starania się o kolejne dziecko, pamiętam, że mogę nie dostać kolejnego dziecka. Nawet jeśli na teście ciążowym pojawi się niebieski znak plus, nie oznacza to, że uda mi się utrzymać ciążę do końca. Wracam myślami do radości i ulgi z poprzednich wyników testu ciążowego i wiem, że następny niebieski plus nie tylko wywoła ekscytację – on przyniesie wątpliwości. I nie wiem, jak długo ten strach będzie się utrzymywał w ciąży. Czy jeśli uda mi się dotrwać do pierwszego trymestru, będę czuła się bezpiecznie? Czy urządzając pokój dziecięcy lub wybierając imiona będę czuła się jakbym testowała los? Nie tylko boję się, że nie urodzę kolejnego dziecka, ale boję się, jak ten strach może zabarwić całą ciążę. Jedyne co nam pozostało to próbować i mieć nadzieję na najlepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.