The Lives of Others
Zmyłka, która dała początek ruchowi spirytystycznemu.
Siostry Fox.
Edward White’s The Lives of Others to comiesięczna seria o niezwykłych, w dużej mierze zapomnianych postaciach z historii.
13 lipca 1930 roku Arthur Conan Doyle pojawił się w londyńskiej Royal Albert Hall w środku własnego nabożeństwa żałobnego, sześć dni po swojej śmierci. Nikt go nie widział, ale medium duchowe Estelle Roberts zapewniła obecnych, że Doyle dotrzymał obietnicy złożonej na łożu śmierci: powrócił, aby dostarczyć dowód, że rozmowa ze zmarłymi naprawdę jest możliwa. W życiu twórca arcylogika Sherlocka Holmesa był równie podatny na sugestie, jak te dziesięć tysięcy gości w South Kensington: był najbardziej znanym na świecie zwolennikiem spirytyzmu – dyscypliny polegającej na rozmawianiu ze zmarłymi – i wyznawcą niemal każdego istniejącego bełkotu. Doyle wierzył nie tylko w jasnowidzenie, ale także w telepatię, telekinezę i, dosłownie, we wróżki na dnie ogrodu.
Przez całe lata 1910 i 20 książki, artykuły i rozmowy Doyle’a na te tematy pomogły wyposażyć spirytyzm w wiarygodność głównego nurtu. Ale korzenie tego ruchu zostały zapuszczone dziesiątki lat wcześniej w maleńkim domku z jedną sypialnią w wiosce Hydesville w stanie Nowy Jork, w domu rodzinnym Margaret i Johna Foxów oraz ich córek Maggie, czternastolatki, i Kate, jedenastolatki.
Marzec 1848 roku był niespokojnym czasem dla Foxów. Przez cały miesiąc nękały ich uderzenia i pęknięcia wystarczająco głośne, by obudzić ich w przedwieczornej ciszy. Wieczorem 31 marca John i Margaret byli już u kresu wytrzymałości. Dziewczynki zostały wysłane do łóżek wcześnie o szóstej, by nadrobić stracony sen i dać rodzicom wieczór spokoju, by uspokoić ich nerwy. Gdy tylko Maggie i Kate wsunęły się pod pościel, w domku rozległy się odgłosy. Z desek podłogowych, sufitów, łóżek i framug drzwi dochodziły głośniejsze i bardziej szalone stukania niż kiedykolwiek wcześniej. Wydawało się, że gdziekolwiek w chacie dziewczynki się udały, te tajemnicze dźwięki podążały za nimi, jakby ścigała je jakaś niewidzialna siła. Margaret była przekonana, że dzieje się coś demonicznego i wysłała swojego męża, aby wezwał sąsiadów na pomoc.
Tego wieczoru sypialnia Lisów była zatłoczona ludźmi, którzy stali zdumieni w blasku świec, gdy pękające dźwięki odbijały się echem wokół nich. William Duesler, sąsiad, mówił na głos do powietrza, zadając pytania i otrzymując w odpowiedzi stukające dźwięki, „raps”, jak je określał. Powoli okazało się, że ten bezcielesny duch miał ziemską tożsamość: trzydziestojednoletni handlarz, który został zamordowany za sumę pięciuset dolarów, a następnie zakopany pod domem Foxów przez poprzedniego lokatora. W tym czasie nikt w pokoju nie miał pojęcia, kim mogła być ofiara, i chociaż dorosły syn Foxów, David, wpadł na pomysł, aby biegać po literach alfabetu, aby duch mógł wymawiać słowa, nikt chyba nie poprosił ducha o podanie swojego imienia. W późniejszych tygodniach miejscowi zaczęli sobie przypominać, że być może młody handlarz rzeczywiście przechodził tędy pewnego dnia kilka lat wcześniej. Nie potrafili powiedzieć, kiedy dokładnie. Inni przysięgali, że pewnego lata David, kopiąc pod domem, znalazł kości i komplet ludzkich zębów. Bardzo szybko bajeczne opowieści i na wpół zapamiętane anegdoty skleiły się w gęstą tkankę mitu, która stanowiła kuszącą alternatywę dla empirycznej prawdy.
W wielu częściach świata, wiosna i lato tamtego roku było doniosłym czasem. W całej Europie Zachodniej wybuchały rewolucje, wojna meksykańsko-amerykańska dobiegała końca, w Kalifornii trwała gorączka złota. Na wsi, w Nowym Jorku, sprawy toczyły się nieco wolniej. W ciągu kilku tygodni historia o nawiedzeniu w Hydesville rozeszła się po całym stanie. Leah Fish – najstarsza córka Foxów, nauczycielka muzyki w pobliskim Rochester – usłyszała o tym po raz pierwszy, kiedy podekscytowana uczennica przeczytała na głos reportaż z gazety o tej sprawie. Zanim zakłopotana Leah dotarła do domu rodzinnego, Foxowie przenieśli się do domu Davida w sąsiedniej wiosce, aby uciec przed tłumem mieszkańców, którzy mieli nadzieję spotkać małe dziewczynki, które nawiązały kontakt ze zmarłymi.
*
Precyzyjny przebieg wydarzeń jest sporny, ale jasne jest, że Leah, której światowość była wprost proporcjonalna do naiwności jej rodziców, szybko zorientowała się, że jej rodzeństwo robi szybki numer. Maggie i Kate przyznały się jej, że opanowały do perfekcji sztukę trzaskania palcami u stóp bez wyczuwalnego ruchu. Kiedy wykonywały je w kontakcie z drewnianymi powierzchniami, aby wzmocnić hałas, uderzenia brzmiały jak gdyby pochodziły z eteru. Leah powinna być wściekła z powodu ich oszustwa; może i była. Ale zdawała sobie również sprawę, że Maggie i Kate miały w stawach swoich palców potencjał, by na zawsze odmienić losy rodziny Foxów.
Z przedsiębiorczą ostrością, Leah przeniosła siebie, Maggie i Kate do domu w Rochester, gdzie, za dolara każdy, goście mogli uczestniczyć w seansie z nimi. To był natychmiastowy hit. Sława sióstr Fox jako medium duchowego rozprzestrzeniła się tak szybko, że wkrótce występowały przed wypełnionymi po brzegi teatrami w Nowym Jorku, Nowej Anglii i poza nią. Oznaczało to zmianę w popularnym podejściu do zjawisk paranormalnych. Dwieście lat wcześniej para dorastających kobiet, które twierdziły, że rozmawiają ze zmarłymi, mogła równie dobrze zostać spalona żywcem jako czarownice; w połowie XIX wieku stały się one gwiazdami show-biznesu. Większość ludzi, którzy przychodzili je zobaczyć, z radością wierzyła, że dziewczyny Foxa są prawdziwe, choć szczególnie Maggie była przedmiotem przerażającego znęcania się ze strony tych, którzy uważali ją za oszustkę lub heretyczkę. W Troy, w Nowym Jorku, była nawet ofiarą próby porwania przez grupę mężczyzn, którzy wydawali się być urażeni występem sióstr. Dla Maggie i Kate, dzieci, które zaczęły to robić jako żart, by ożywić nudę ich codziennej rutyny, było to zbyt wiele. Już w listopadzie 1849 roku próbowały położyć kres cyrkowi, wypowiadając podczas seansu palcami u nóg słowa „teraz się z wami pożegnamy”. Przez dwa tygodnie duchy milczały; ich ponowne pojawienie się było świadectwem niezachwianej wiary Leah, że przedstawienie musi trwać dalej, oraz jej niebywałych umiejętności w zapewnieniu, że tak się stanie.
Nawet gdyby się zatrzymali, nie spowolniłoby to juggernauta, którego wprawili w ruch. Do 1850 roku, „rapowanie” stało się ogólnokrajowym szałem. W październiku tego roku, New Haven Journal donosił, że w stanie Nowy Jork było czterdzieści rodzin, które twierdziły, że posiadają takie same dary jak Lisy, a setki innych rozciągały się od Wirginii do Ohio. W 1851 roku jeden z autorów Spiritual World podał liczbę ponad stu medium spirytystycznych w samym Nowym Jorku. Dzięki siostrom Fox zjawisko spirytyzmu wyłoniło się nie jako jakaś mroczna praktyka okultystyczna czy przydrożna atrakcja, ale jako ekscytujący sposób pogodzenia niewysłowionych tajemnic duszy ze złożoną rzeczywistością nowoczesnego, szybko uprzemysławiającego się narodu; od niedawna szanowany, mógł zaliczyć do swoich zwolenników Thomasa Edisona, przywódcę antyniewolniczego Williama Lloyda Garrisona i wielu wybitnych obrońców praw kobiet z Rochester, rodzinnego miasta sióstr Fox. Znacząca liczba nowych zwolenników wywodziła się ze środowisk naukowych. Lekarz z Nowej Anglii o nazwisku Dr. Phelps donosił, że jego okna spontanicznie się roztrzaskały, jego ubrania zostały rozdarte bez ludzkiej ingerencji, nieożywione przedmioty zatańczyły razem na jego podłodze, a co najdziwniejsze, rzepa z tajemniczymi hieroglifami wyskoczyła z dywanu w salonie.
To, że mężczyźni i kobiety nauki byli tak zafascynowani spirytyzmem nie jest tak nieprawdopodobne jak się wydaje. W latach 40. i 50. XIX wieku postęp w nauce i technologii zdawał się eliminować Amerykę Waszyngtona, Jeffersona i Jacksona, w której dorastało wiele osób ze starszego pokolenia. Koleje i telegraf otworzyły kraj, masowa produkcja i masowa imigracja zmieniały charakter miast, a teorie Darwina podważały najbardziej podstawowe założenia dotyczące życia i śmierci. W miarę jak nauka podważała wszystkie stare pewniki, spirytyzm oferował sposób na trzymanie się przeszłości; dalecy od odrzucenia nauki i racjonalnego myślenia, spirytyści wierzyli, że są w czołówce, używając naukowych metod do udowodnienia istnienia Boga i życia pozagrobowego. Wielu zwykłych Amerykanów z trudem dostrzegało, że w spirytyzmie jest coś bardziej dziwacznego niż w innych naukowych cudach, które przekształcały ich świat. Sam dźwięk rapowania odbijał się echem od dźwięku nowych maszyn telegraficznych, które, niby za sprawą magii, pozwalały ludziom w Nowym Jorku natychmiast komunikować się z ludźmi w Bostonie, Los Angeles, a nawet po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego.
*
W pierwszych czterech latach sławy Foxów istniało wiele dowodów na to, że ich rapowanie było oszustwem. Niektórzy żartobliwie zwracali uwagę na częstotliwość pojawiania się duchów sławnych postaci, takich jak Benjamin Franklin, na seansach Lisów; jeden z obserwatorów nie mógł nie zauważyć, że znajomość ortografii i gramatyki tego wielkiego człowieka bardzo się pogorszyła od czasu jego odejścia. Zdarzało się też, że Franklin i inni sztywniacy w ogóle nie przychodzili na seanse: warunki im nie odpowiadały. Na jednym z występów w Buffalo między stopami dziewcząt a drewnianymi deskami podłogi umieszczono poduszki. Tej nocy powietrze wypełnił jedynie dźwięk napiętej ciszy. Negatywna energia cyników zanieczyszczała kanał między dziewczynami a duchami. Tylko ci o czystym sercu, którzy wierzyli bez zastrzeżeń, mogli być świadkami ostatecznego dowodu mocy dziewczyn. To była okrężna logika magicznego myślenia, i to działało pięknie.
Napędzany turbinami samooszukiwania się, spirytyzm szybko rozprzestrzenił się w Wielkiej Brytanii, prawdopodobnie jako pierwszy amerykański eksport kulturowy, który podbił starą ojczyznę. Kate odegrała w tym znaczącą rolę, wystawiając spektakle, w których duchy pojawiały się nie tylko poprzez rapowanie, ale w fizycznej formie. Nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób udało jej się to osiągnąć, ale mówiło się, że podczas jej seansów zjawy pojawiały się w dziwnym „psychicznym świetle”. Brytyjczycy byli tak samo zachwyceni mitem sióstr Fox, jak Amerykanie, a Leah, w szczególności, skapitalizowała transatlantycką sławę. Przed rapowaniem w Hydesville była samotną matką, skrępowaną wszechobecnymi ograniczeniami społecznymi, które wynikały z faktu urodzenia się kobietą. W dziedzinie medium spirytystycznego – gałęzi przemysłu rozrywkowego, którą ona bardziej niż ktokolwiek inny pomogła wynaleźć – dominowały kobiety. Zdobyła bogactwo, wpływy społeczne i możliwości, które w normalnych warunkach nigdy nie byłyby dostępne dla kogoś z jej pochodzenia. W ciągu następnych dziesięcioleci stała się czcigodną damą towarzystwa i żoną bankiera z Wall Street. Spirytualizm stał się tak popularny, że nie czuła potrzeby dystansowania się od tego ruchu, pomimo jej awansu społecznego.
Ale dla Maggie – siostry, na której spoczywał największy ciężar występów, i która od początku była niepokojona przez swoje oszustwo – zjawisko rapowania przyniosło ból serca i nieszczęście. W 1852 roku, mając siedemnaście lat, poznała Elishę Kane’a, słynnego badacza Arktyki, z którym wdała się w dziwnie trudny romans na odległość. Kane zrównoważył szczerą miłość z zażenowaniem, że jego ukochana poświęciła swoje życie znachorstwu. Obiecał Maggie, że pewnego dnia się pobiorą, a ona przez lata kurczowo trzymała się perspektywy zostania panią Elishą Kane i porzucenia roli proroka ruchu spirytystycznego. Ale rodzina Kane’ów, należąca do najbogatszych warstw filadelfijskiej socjety, uważała Maggie za zwolenniczkę profanacyjnej herezji. Obawiając się konsekwencji prawidłowego małżeństwa, Elisha poszedł na kompromis, decydując się na ceremonię wymiany obrączek przed swoją ostatnią zagraniczną wyprawą. Obiecał, że po powrocie odbędzie się pełny ślub uznany przez Boga i prawo. Ten dzień nigdy nie nadszedł: Elisha ciężko zachorował podczas swojej podróży i zmarł na Kubie, w wieku zaledwie trzydziestu sześciu lat. Rozpacz Maggie została spotęgowana zniewagą, gdy rodzice Elizeusza zabronili jej uczestniczyć w pogrzebie i odmówili uznania jej za narzeczoną i żonę swojego syna, odrzucając tym samym jej roszczenia do udziału w jego majątku.
W odwecie opublikowała The Love-Life of Dr. Kane, książkę z jego listami do niej. Jej zbawiciel i bratnia dusza został wyrwany, życie Maggie skręciło na złą stronę drogi. Zaczęła pić, by złagodzić ból po stracie i zatopić wstyd i wstręt do samej siebie, które wywołał w niej spirytyzm. Jednak im więcej piła, tym bardziej stawała się niezdolna do radzenia sobie z życiem i tym bardziej oddalała się od poczucia celu.
*
Arthur Conan Doyle.
W 1888 roku, czterdzieści lat po dziecięcym psikusie, który zmienił jej życie, Maggie pozbierała się na tyle, by dokonać publicznego wyznania. Na całej planecie były teraz miliony potwierdzonych spirytystów, w tym Doyle, który w tym samym roku opublikował pierwszą książkę o Sherlocku Holmesie. Maggie trudno było uwierzyć, że raz upuszczona szpula bawełny mogła obracać się tak daleko od jej uchwytu. Jej spowiedź w nowojorskiej Akademii Muzycznej była pełna emocji i zawierała pełną demonstrację tego, jak ona i jej siostra wykonały swoją sztuczkę. Kate, teraz także wdowa z problemem alkoholowym, siedziała na widowni i potwierdzała wszystko, co mówiła Maggie; Leah przewracała oczami z daleka, odrzucając swoje siostry jako żądne uwagi, które przedkładają swoje brudne materialne pragnienia nad prawdę i prawość. Fakt, że Maggie zapłacono za występ 1500 dolarów, był zawsze przywoływany przez obrońców spirytyzmu jako ostateczny, przeklęty dowód na to, że tego wieczoru kłamała przez zęby, myśląc tylko o czeku, który pozwoli jej zapłacić za następnego sniftera. W połowie mają w tym rację. Nie prędzej Maggie złożyła to wyznanie, niż je wycofała, zdając sobie sprawę, że jej dezawuowanie nie przyniesie nic poza pozbawieniem jej jedynego źródła dochodu.
Maggie zmarła w 1895 roku, zgorzkniała i złamana, polegając na życzliwości przyjaciół i znajomych, by utrzymać dach nad głową. Była, w osobliwy sposób, przypadkowym pionierem. Dwadzieścia lat przed tym, jak wodewil zaczął nadawać kobietom nową pozycję w amerykańskiej kulturze popularnej, ona i jej siostry wydeptały ścieżkę, którą podążyły dziesiątki innych spirytystek, wiele z nich zdobywając niezależność finansową, pozycję społeczną i ujście dla swoich talentów, osobowości i ambicji. Jest mało prawdopodobne, by Maggie mogła być z tego dumna. Do końca życia czuła się splamiona swoim zaangażowaniem w spirytyzm i zawstydzona swoim uzależnieniem od niego. Jej śmierć nie wywarła większego wpływu na społeczność spirytystyczną; nie zorganizowano dla niej seansu żałobnego, jak to miało miejsce w przypadku Doyle’a, ani medium spirytystycznego, które mogłoby odebrać jej przesłanie z drugiej strony. Jeśli jest możliwe, by zmarli dotarli do nas zza grobu, Maggie postanowiła wstrzymać swój dotyk.
Edward White jest autorem książki The Tastemaker: Carl Van Vechten and the Birth of Modern America.
.