W ubiegłym roku w USA czterech świeżo upieczonych studentów zmarło w bezpośrednim wyniku rytuałów znęcania się podczas ceremonii inicjacyjnych bractw uniwersyteckich. Wszystkie zgony miały miejsce w trakcie lub tuż po pijackich bójkach, podczas których ofiary spożywały ogromne ilości alkoholu w krótkim czasie, a starsi studenci dodawali im otuchy. U jednego ze zmarłych, Maxwella Gruvera, lat 19, studenta Louisiana State University, stwierdzono poziom alkoholu we krwi powyżej .49 g/dl w chwili śmierci – zaledwie .31 jest uważane za zagrażające życiu.
„Nikt nie może fizycznie wypić tyle …. Musisz być zmuszony do picia tego”, powiedziała jego matka ABC News. „To jest bezsensowne. Mam na myśli, jak to jest, że twój brat robi te wszystkie rzeczy i upokarza kogoś, braterstwo?”
W jego książce True Gentlemen: The Broken Pledge of America’s Fraternities, John Hechinger zauważa, że około 100,000 młodych mężczyzn decyduje się na inicjację do rozdziałów rocznie, pomimo tego, że te całkowicie męskie stowarzyszenia są obecnie związane z tym, co opisuje jako „nieświętą trójcę życia braterskiego: rasizm, śmiertelne picie i mizoginię”. Wielu z młodych mężczyzn, których przyciągają, będzie pracować w polityce, finansach i tworzeniu prawa, czasami na najwyższym szczeblu. Co więcej, powstałe lojalności będą utrzymywane przez całe życie zawodowe, w którym biali i uprzywilejowani mężczyźni troszczą się o siebie nawzajem, bez względu na swoje przewinienia. Hechinger przytacza film promocyjny bractwa, które obiecuje studentom więź na całe życie z „najlepszymi i najbystrzejszymi mężczyznami na kampusie. Mężczyznami, którzy staną się drużbami na twoim ślubie, grabarzami na twoim pogrzebie i wszystkim pomiędzy.”
Jest pogrzeb w aktualnej i prowokacyjnej fotoksiążce Andrew Moisey’a, The American Fraternity: An Illustrated Ritual Manual, choć nie jest to związane z niczym, co wydarzyło się na terenie kampusu nienazwanego uniwersytetu, gdzie zdjęcia zostały udokumentowane. Pokazuje jednak młodych mężczyzn, którzy wyglądają niezręcznie i nie czują się swobodnie, uczestnicząc w najpoważniejszym rytuale ze wszystkich. Gdzie indziej, ci sami młodzi mężczyźni wydają się być bardziej zrelaksowani w zamkniętym, całkowicie męskim środowisku kampusu, w którym ostre picie, chamstwo, zastraszanie i mizoginia są normą. Świat, w którym homoseksualizm jest tabu, ale cross-dressing i półnagie zapasy są do przyjęcia, a paradowanie z penisem i jądrami jest niemal de rigueur.
„Chciałem pokazać, jak to całe braterstwo, na którym zbudowane są domy bractw, w rzeczywistości ma tendencję do wydobywania z młodych mężczyzn tego, co najgorsze, a wzniosłe ideały, które kiedyś przyświecały tym organizacjom, zostały teraz zastąpione przez dość okropne zachowania” – rozwija Moisey, który studiował w Berkeley, a teraz wykłada na Cornell. „Ale chciałem też przeboleć fakt, że choć ci faceci uwielbiają rozkoszować się własną rozpustą, nie myślą o sobie jako o złych ludziach.”
Moisey, którego starszy brat był członkiem domu bractwa przedstawionego w książce, zaczął tam fotografować w 2008 roku, kiedy prezydentem był George W Bush, „ostateczny koleś z bractwa”. „Byłem wściekły na Busha i kulturę białego przywileju, która wyprodukowała go i jego wartości, ale nikt nie był tak zainteresowany zdjęciami. Ale teraz nagle mamy 2018 rok i temperatura się zmieniła.”
Książka oferuje niewygodne spojrzenie na zamknięty świat, którego ultra-macho wartości zostały usankcjonowane przez wybór bully-in-chief Donalda Trumpa i jego późniejsze poparcie dla sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugh. Co ciekawe, wśród 18 prezydentów wymienionych w książce jako byli członkowie bractwa – w tym Kennedy, Reagan, Clinton i Bush – Trump rzuca się w oczy swoją nieobecnością. Kavanaugh jednak znajduje się na odpowiedniej liście sędziów Sądu Najwyższego, mimo że książka trafiła do drukarni przed jego kontrowersyjnym potwierdzeniem. „Podjąłem skalkulowane ryzyko i to się opłaciło” – mówi Moisey. „Z kultury bractwa, która chroni złe nasiona, jedno z najgorszych nasion zostaje wybrane do Sądu Najwyższego.”
Amerykańskie bractwo to pięknie złożone przedsięwzięcie: fotoksiążka jako obiekt sztuki, konceptualnie odzwierciedlający stary podręcznik bractwa, pełen zobowiązań, modlitw, przysiąg i opisów sekretnych rytuałów i zasad, które wiążą członków na całe życie. Stąd obrazy nadmiaru i poniżenia kontrastują z wielkimi tytułami, quasi-masońskimi ceremoniami, które nadają współczesnym domom bractwa historyczną legitymizację: Rytuał Wtajemniczenia, Libacje, Ceremonia Świec, Obowiązki Kapituły.
Jest tu wiele niepokojących ech wizualnych, w tym ziarniste zdjęcie zakapturzonych, poniżanych uczestników wtajemniczenia, które przypomina obrazy poniżania więźniów w Abu Ghraib. Gdzie indziej, ewidentnie przygnębieni i pijani młodzi mężczyźni są nakłaniani do wypicia większej ilości alkoholu przez starszych studentów z przewidywalnymi rezultatami – rechotaniem, rzyganiem i utratą przytomności. Agresja i poniżenie są tu normami, jedno napędza drugie.
Gdy na fotografiach pojawiają się młode kobiety, poczucie zagrożenia zostaje spotęgowane. Niektóre z nich przyzwalają na laddish behaviour, obnażając swoje piersi i wydając się nie przejmować tym, że są obmacywane i podglądane. Inne wydają się bardziej niepewne, lekko wystraszone, ale są tam z własnej woli, mimo podwyższonej atmosfery męskich uprawnień, a nawet zagrożenia. Jedna z kobiet została sfotografowana w pełni ubrana, ale zemdlona, z rozłożonymi nogami, na łóżku. Może to być zdjęcie po fakcie, albo ostrzeżenie przed tym, co może się jeszcze wydarzyć. Niezależnie od tego, obraz niesie ze sobą niepokojący ładunek, tym bardziej biorąc pod uwagę ostatnie badania, które wykazały, że kobiety w bractwach są o 74% bardziej narażone na gwałt niż inne kobiety w college’u.
„Dlaczego dziewczyny tam są?” pyta pisarka Cynthia Robinson w swoim ostrym, pytającym posłowiu. „Dlaczego poszły, dlaczego idą, na te imprezy, gdzie wszyscy wiedzą, co się dzieje?”. Następnie udziela, z osobistego doświadczenia, niewygodnej odpowiedzi. „Pozwólcie, że powiem wam dlaczego, bo ja też tam byłam. Chroniona dziewczyna z południa, która chciała się wyrwać z domu, była bywalczynią bractw pod koniec mojego pierwszego semestru. Ja też zemdlałam w domach bractw. Wiele dziewczyn to robiło… Byłam tam, bo chciałam mieć pewność co do pewnej kwestii: że mogę być pewną rzeczą, być w pewien sposób. Dziewczyny na zdjęciach, które składają się na tę książkę, są tam z tych samych powodów. Są tam po to, by upewnić siebie, by wystąpić przed swoimi rówieśnikami, że są pożądane. Pożądane. Tego pragną ponad wszystko: być pożądane.”
Czarno-białe fotografie Moiseya przechodzą od portretu przez reportaż do słabo oświetlonego stylu, który jest bliski fotografii inwigilacyjnej – niektóre rytuały odbywają się w świetle świec. Przez cały czas jest on zdystansowanym obserwatorem, ukazującym niesforną zwyczajność życia w kampusie – nieposprzątane sypialnie, brudne kuchnie, drzwi pokryte graffiti – obok rozpusty i ekscesów. Bractwo ma nawet psa, który wydaje się swobodnie przemieszczać po pokojach, a na jednym z okropnych zdjęć jest trzymany przez jednego pijanego faceta, podczas gdy drugi wymierza mu cios. Wszystko, jak się wydaje, jest dozwolone w pogoni za tym niemal zdziczałym męskim koleżeństwem.
„Te całkowicie męskie przestrzenie kampusu istnieją od lat dwudziestych XIX wieku,” rozwija Moisey, „ale zmieniły się zauważalnie podczas tak zwanych wojen kulturowych w latach siedemdziesiątych, stając się bezpieczną przestrzenią dla facetów, którzy nie chcieli się martwić o swój rodzaj zabawy.” Wiele bractw, jak sądzi, postrzega siebie teraz jako instytucje walczące o utrzymanie swoich konserwatywnych wartości braterstwa, przywilejów i machismo w obliczu postrzeganej napaści liberałów. Co niepokojące, kodeks lojalności wobec bractwa trwa nawet po tym, jak inne zasady życia braterskiego dawno już upadły.
„Centralną kwestią jest to, że istnieje wierność każdemu wewnątrz bractwa, a nie wyższemu ideałowi” – mówi Moisey. „Więc nawet jeśli większość z tych ludzi uważa się za bardzo godnych szacunku, ich lojalność jest taka, że będą chronić złych ludzi, którzy ukrywają się pośród nich. Jeśli jesteś złym nasieniem i wstąpisz do bractwa, znalazłeś swoją bezpieczną przystań. A teraz widzimy, że wsparcie i ochrona, jaką bractwa zapewniają złym nasionom, rozciąga się na najwyższe szczeble amerykańskiej władzy i podejmowania decyzji.”
Ostatni obrazek w książce przedstawia rząd chłopaków z bractwa patrzących na rozłożone zdjęcia Moiseya. Wydają się być niezaniepokojeni, a nawet rozbawieni tym, co przedstawiają. „Nie chciałem ich zdemaskować”, mówi Moisey, „chciałem tylko pokazać to, co nie było wcześniej pokazywane. A kiedy im to pokazałem, nie mieli nic przeciwko. Jeśli chodzi o nich, są po prostu zwykłymi amerykańskimi facetami, którzy robią to, co zwykli amerykańscy faceci robią w college’u.”
Odkrywczo jednak, kiedy Moisey po raz pierwszy wystawił prace na małej wystawie w Berkeley, to właśnie jego oświadczenie artysty przyciągnęło największą uwagę mediów. Brzmiało ono: „Oto jak wyglądali nasi przywódcy, gdy byli młodzi”
-
The American Fraternity: An Illustrated Ritual Manual jest publikowany przez Daylight
{{topLeft}}
{{bottomLeft}}
{{topRight}}
{{bottomLeft}}
{{bottomRight}}
{{/goalExceededMarkerPercentage}}
{{/ticker}}
{{heading}}
{{#paragraphs}}
{{.}}
{{/paragraphs}}{{highlightedText}}
- Share on Facebook
- Share on Twitter
- Share via Email
- Share on LinkedIn
- Share on Pinterest
- Share on WhatsApp
- Share on Messenger
.