Kiedy zaczynaliście, byliście częścią ruchu rockowego; kontekst, w którym pracowaliście był jasny. Teraz jest już mniej. Jak to wpływa na sposób, w jaki podchodzicie do nowego albumu?
Czuję, że kontekstem, na który patrzymy jest prawdopodobnie nasz własny katalog. Czuję też, że każdy z nas indywidualnie czerpie tak wiele inspiracji z tak wielu miejsc i tak naprawdę nie chodzi tu o muzykę, ale o każdą inną rzecz, na którą możemy się wystawić, czy to książki, czy filmy, czy po prostu życie – nawet sport. Myślę, że wszystko, co robisz jest jak paliwo do jakiejkolwiek sztuki, procesu twórczego, który masz.
To jest to, przez co przechodzimy indywidualnie, a potem dopasowujesz to do siebie nawzajem jako nasza trójka w zespole, a potem odbijasz się od tych indywidualnych energii i to generuje tę nową chemię. Myślę, że ten proces jest w pewnym sensie wciąż samowystarczalny, gdzie życie dzieje się nam indywidualnie, a potem wnosimy te wpływy do siebie nawzajem jako współpracujący artyści. To jest paliwo, które sprawia, że robimy to, co robimy i myślę, że to wykracza poza jakiekolwiek pojęcie kontekstu. To naprawdę świetna zabawa tworzyć muzykę z tymi osobami.
Popularne w Rolling Stone
Na tym albumie, skąd czerpaliście teksty? Jest tam idea Maraudera, o której mówiłeś, że przewija się przez cały album.
Myślę, że łączy się z tym tytułem jako koncepcja, ale nie jest to wszystko celowo koncepcyjne. Marauder jest postacią, która pojawia się w kilku utworach. Mam wrażenie, że pojawia się z imienia w jednej piosence, a potem, gdy patrzę na to całościowo, zdaję sobie sprawę, że jest on także narratorem innych. To tak naprawdę rodzaj nieposkromionego id, po prostu ta część twojej osobowości, która nie przejmuje się konsekwencjami czy odpowiedzialnością. Był taki okres w moim życiu, kiedy po prostu robiłem wszystko, co chciało id, i to jest właśnie postać Maraudera.
To może być rzucane na ciebie cały czas, ale kiedyś powiedziałeś, że to nie mógłby być Interpol, gdyby jeden z członków odszedł.
Tak. Nie, właściwie to nie było rzucane na mnie tak często, ale to jest sprawiedliwe. Sugestia jest taka, że powinniśmy byli rozwiązać zespół, kiedy Carlos odszedł, a ja w pewnym sensie czuję się jak, cóż, pieprzyć to.
Myślę, że faktycznie poszedłeś dalej, mówiąc, że moglibyście być zespołem, ale nie bylibyście Interpolem. A prawda jest taka, że jesteście innym zespołem – dosłownie. W studiu grasz teraz na basie.
To zdecydowanie nowe brzmienie. To zdecydowanie nowy zespół. Zgodziłbym się z tym. Nie jestem tym samym muzykiem, co Carlos. I myślę, że mam inny sposób interakcji z progresjami akordów Daniela, i mam inne instynkty rytmiczne, ale w tym samym czasie jest ta tradycja w naszym zespole, jakie jest nasze brzmienie, że zawsze próbuję . Lubię to, jak nasz zespół brzmi, więc nigdy świadomie nie mówiłem, że chcę zrobić coś innego. To naprawdę proste, że inny muzyk będzie miał inne podejście do rzeczy i inne brzmienie, i na szczęście myślę, że wszyscy lubimy to brzmienie.
Twoja piosenka „Rest My Chemistry” z 2007 roku wylądowała kiedyś na liście najlepszych kokainowych piosenek wszech czasów. Czy można założyć, że była ona stosunkowo autobiograficzna?
Tak. To była trzecia płyta. To był dla mnie ciężki okres. To była płyta, na której weszliśmy do dużej wytwórni i wiele oczekiwań, wiele presji i wiele zmian w moim życiu. Dochodziłem do przepaści, że muszę zmienić pewne rzeczy. Lubię tę piosenkę. Myślę, że ta piosenka jest dobrym produktem tej małej fazy.
Czy jesteś teraz trzeźwy?
Nie piję i nie robię niczego, co nie jest w pewnym sensie zielone i rośnie.
Czy twój styl życia wtedy służył muzyce w ogóle?
To działało. Wtedy działało. Ale myślę, że jeśli jest pytanie o to, czy powinno się tego trzymać, gdy kontynuuje się karierę artysty, to myślę, że wolałbym być żywy niż martwy.
Cóż, sztuką jest wiedzieć, kiedy ta konkretna ścieżka się wyczerpała, czy to osobiście, czy artystycznie.
Cóż, pamiętam, że wyraźnie czułem, że to, co zaczynało się dziać, gdzie wyraźnie zaczynało wpływać na to, w co wierzyłem, że mój potencjał jest. Na początku czułem, że albo styl życia jeszcze mnie nie dopadł, albo byłem tak młody i pełen energii, że mogłem sobie z tym wszystkim poradzić. A potem doszedłem do punktu, w którym nie sądzę, że to nawet dlatego, że się zestarzałem. Myślę, że to styl życia był teraz, i to będzie po prostu rosło, jeśli chodzi o to, jak wiele twojego życia jest poświęcone tylko imprezowaniu. I zdałem sobie sprawę, że to po prostu zadławi wszystko, a wtedy nic nie zostanie. Czuję też, że fajniej jest być w moim wieku i trzeźwym, niż w moim wieku i nawalonym.
W zeszłym roku pojechaliście w trasę i graliście swój debiut, Turn on the Bright Lights, w całości wiele, wiele razy. Co z tego wynieśliście?
Uczucie wielkiej dumy i uniesienia przez większość nocy. Tak, to była po prostu świetna zabawa i całkowity zaszczyt, że ludzie chcą przyjść i zobaczyć ten kawałek muzyki, i zobaczyć, że jest on nadal ceniony przez ludzi. Myślę, że podczas pisania nowej płyty dobrze było też wrócić i odwiedzić pracę, którą wykonałeś dawno temu. Myślę, że to było prawie jak oczyszczanie podniebienia, albo jak oczyszczanie mózgu, a także dziwnie motywująca rzecz, by utkwić w tym, co pisaliśmy.
Są zespoły, którym potrzeba czterech albumów, by zrobić dobry, a są też inne, które robią klasyczny debiut, a potem są przez niego prześladowane, albo zbytnio przez niego definiowane. Wy weszliście tak mocno na początku. Czy masz jakieś przemyślenia na temat tego dlaczego? Czy było to po części spowodowane tym, że byliście w pobliżu przez jakiś czas zanim nagraliście ten album? Myślę, że dlatego, że mieliśmy sześć lat na napisanie tego albumu. Myślę, że masz też tak wiele do udowodnienia przy swoim pierwszym podejściu do sztuki. To jest naprawdę wszystko. Ale myślę, że co najważniejsze, jeśli chodzi o bycie nadmiernie zdefiniowanym przez debiut, myślę, że język nie istniał, a potem wchodzisz z tym nowym rodzajem DNA, które nigdy wcześniej nie istniało w społeczeństwie, więc wszystko, co robisz po tym, jest teraz, nie ma fundamentalnej nowej rzeczy, którą zamierzasz wnieść. Już włożyłeś swój mały odcisk palca w kulturę.
Myślę, że to jest w porządku, jeśli rzeczy nie pasują do tego pierwszego, ponieważ jest to w pewnym sensie naturalne. Gdyby to było DNA, które już tam było, to może nie byłoby to takie wielkie halo za pierwszym razem, ale wszystko co robisz potem… To samo z reżyserem. To jest tak, że jeśli mają jakiś szczególny styl, jak Quentin Tarantino. Nie wiem. Ale z drugiej strony, celebrujemy wszystkie jego filmy, prawda? Ale nie czuję się źle, jeśli pierwszy z nich zyskuje dużo uwagi, bo mam wrażenie, że tak. Raz nie było nic, a potem był ten pierwszy.
Czy „PDA” było pierwszą piosenką zespołu?
Tak. PDA była grana zanim jeszcze dołączyłem do zespołu, z oryginalnym perkusistą, a Carlos i Daniel mieli tę piosenkę jako trzy kawałki zanim jeszcze dołączyłem, bez wokalu i bez drugiej gitary.
Myślę, że usłyszenie jej w pewnym sensie przyciągnęło cię do zespołu?
To było wtedy, gdy zobaczyłem, że Carlos też jest w zespole, 'ponieważ widziałem go w okolicach college’u i po prostu go lubiłem. Myślałem, że jest prawdziwą pozycją czegoś szalonego, więc kiedy wszedłem na próbę i usłyszałem jak dobrze było i że to było, tak, że to było…
I już nigdy go nie polubiłeś!
Nie, kocham Carlosa. Kocham Carlosa. Naprawdę. On jest wspaniały.
Według większości relacji doszło do zderzenia osobowości. Cliché sugerowałoby, że starcie osobowości, które pomogło uczynić zespół wielkim. Czy jest w tym jakaś prawda?
Myślę, że tak. Myślę, że jest. Myślę, że istniało ciągłe napięcie, ale nie było ono jak złość. To nie to samo, kiedy wychodzisz i mówisz: „Ten facet to dupek”. To nie był ten rodzaj napięcia. Zawsze miałem sympatię, która sprawiała, że było w porządku, ale nie zgadzałeś się na wiele rzeczy przez większość czasu i były bardzo uparte momenty na próbach i podczas prób wymyślania i mapowania piosenek było po prostu wiele nieporozumień, ale to nie był rodzaj rzeczy, gdzie powiedziałbym, „Nienawidzę tego gościa.”
To był bardziej, to jest trudny, ale satysfakcjonujący proces pracy z tymi kolesiami. Ale myślę, że napięcie wśród artystów jest absolutnie częścią wspaniałej współpracy.
Skąd się wziął ten obraz „PDA” „mamy 200 kanap…”?
Nie wiem, stary. Chyba jakaś wizja wielkiej brooklyńskiej sceny rave’owej w magazynie, może.
Co pamiętasz z tamtego koncertu?
To było In Utero, które po niedawnym powrocie uważam za naprawdę świetną, świetną płytę, jak na tak zły album, jaki mogli zrobić w tamtym momencie swojej kariery. Podwoili tempo bycia ponurym, mrocznym i cholernie ciężkim. Moje ulubione piosenki Nirvany są na tej płycie. Ale tak, na lodowisku dla byków w Madrycie, Hiszpania, w pierwszym rzędzie. Byłem młodym nastolatkiem, dopiero co zacząłem palić, więc próbowałem dać Kurtowi Cobainowi papierosa, którego włożyłem do małego papierowego samolocika. To była taka fajna marka papierosów o nazwie Fortuna. Włożyłem papierosa do samolotu i rzuciłem go na scenę z małą karteczką w stylu: „Hej, Kurt. Have a Fortuna.” A potem zostałem po koncercie i zobaczyłem, że roadie go podniósł. Pomyślałem sobie: „Chyba nie zabrał jej tam z powrotem. Kurwa.” I to było to. To była moja historia z Nirvaną. Nie czekałem na spotkanie z zespołem ani nic takiego.
Czy nauczyłeś się grać ich piosenki?
Wiesz, jestem dziwny w ten sposób. Nauczyłem się grać jedną piosenkę, którą jest „Dream On” Aerosmith, a potem, jak tylko nauczyłem się ją grać, tylko intro i niektóre solówki… Myślę, że mógłbym być lepszym gitarzystą, gdybym tylko trzymał się nauki piosenek innych ludzi, ale potem dostałem książkę z akordami. I myślę, że kiedy już nauczyłem się trzech akordów, chciałem pisać swoje własne rzeczy. Nauka czyjejś piosenki była dla mnie o wiele mniej interesująca. Po prostu nudziłem się i chciałem po prostu napisać coś własnego, więc to właśnie robiłem. Ale myślę, że jeśli chodzi o tworzenie piosenek, dla każdego, kto uczy się jak to robić, polecam uczenie się piosenek innych ludzi w całości, bo to naprawdę świetne dla tworzenia piosenek.
Gdy ludzie ciągle porównywali Iana Curtisa i Joy Division, czy kiedykolwiek wróciłeś i słuchałeś tych rzeczy tylko po to, by je wyegzorcyzmować?
Nie. Jestem naprawdę wrażliwy, a my byliśmy naprawdę młodzi i to po prostu nie jest to, co chcesz usłyszeć jako wielki ego, młody muzyk. Ale to nie jest coś, z czym walczyłbym dzisiaj, jeśli chodzi o to, co nasza muzyka wywołuje u innych ludzi, to cokolwiek wywołuje u innych ludzi. To jest w porządku.
Wyszedłeś z tego wokalnego obszaru, w którym byłeś na początku. Nie wiem, na ile to było świadome.
Mam nadzieję, że nie całkowicie z tego obszaru, ale myślę, że całkowicie z holleringowej strony tego. Ale staram się być świadomy, aby utrzymać to wszystko i nie dać się wciągnąć w jedną konkretną strefę. Ale tak jest. Z naszą trzecią płytą zacząłem. Napisałem progresję, partię wokalną, której nie mogłem zaśpiewać w niektóre dni i nie rozumiałem dlaczego. Skoro to napisałem, dlaczego nie mogę tego zaśpiewać? Albo jak, byliśmy na próbie. Robiłem dwa podejścia, a za trzecim nie byłem w stanie trafić w nuty. Producent, z którym pracowaliśmy przy tej płycie zasugerował, żebym skorzystała z pomocy trenera głosu. Od tego momentu, gdy tylko zacząłem uczyć się trochę techniki wokalnej, otworzyłem swój zakres i zakochałem się w idei śpiewania z bardziej technicznego punktu widzenia. Myślę, że to plus po prostu wiek i znalezienie własnej drogi. Myślę, że zdecydowanie zmieniłam się jako piosenkarka na przestrzeni lat.
Teraz patrzę na to wszystko, na cały mój zakres i wszystkie rejestry, i wszystkie tonacje, które mogę stworzyć. Ale definitywnie nie czuję się ożeniony, lub zobowiązany do tego, z czego mogłem być znany w bardzo wczesnych dniach, 'ponieważ po prostu rodzaj patrzenia na to jako na krzyk.
Miałeś przerwę między albumami, kiedy Carlos odszedł. Czy był kiedykolwiek taki moment w tym wszystkim, kiedy były jakiekolwiek wątpliwości czy będziecie kontynuować?
Tak, myślę, że po odejściu Carlosa, tak. Ale wystarczyła chyba jedna próba z Danielem, bo wydaje mi się, że na pierwszej próbie dostaliśmy piosenkę „Anywhere”. To szybko rozwiało wszelkie wątpliwości, ponieważ myślę, że kiedy miałem już linię basu i pomysł na wokal, wiedzieliśmy, „W porządku. Wciąż mamy Sama, więc jeśli ta piosenka funkcjonuje w ten sposób tylko z gitarą, basem i wokalem, to chyba wciąż coś mamy.”
Czy możesz sobie wyobrazić powrót rocka do centrum kultury?
Zdecydowanie myślę, że rock może powrócić i przejąć władzę. Czekam na powrót gitarowych solówek, ponieważ przez całą moją karierę były one tematem tabu, ale jestem gotowy na to, by ktoś po prostu zaczął się rozdrabniać. Czuję też, że hip-hop zmienia się w coś nowego… Ludzie, którzy napisali swoje własne partie, którzy grają razem na żywych instrumentach są zawsze naprawdę ekscytujący i myślę, że jest to bardziej ekscytujące niż koncerty, na których jest tylko facet na mikrofonie i/lub podkłady, na przykład. Myślę, że zawsze jest w tym coś wyjątkowego i magicznego, więc rock zawsze ma w sobie to coś. I myślę, że rap tak bardzo się zmienia. Ten gość, który właśnie umarł, XXXTentacion, uczyłem się o nim trochę i jego wpływy są rockowe, i to jest dla mnie naprawdę fajne… Myślę, że albo może przestać być rzeczą, a rock powróci, albo stanie się jakąś nową rzeczą z tymi rockowymi wpływami
A co z popem? Czy masz jakieś zainteresowanie? Chłopaki z Vampire Weekend wychodzą i współpracują z ludźmi, i próbują pisać popowe piosenki. Czy jakaś część ciebie chciałaby tego spróbować?
Tak. To znaczy, to jest zabawne dla rzemiosła i w pewnym stopniu to robiłem… Byłbym chętny, żeby to zrobić. Nie wiem, czy to moja mocna strona, ale myślę, że to świetna zabawa. Myślę, że chłopaki z Vampire Weekend są trochę inni, jeśli chodzi o pisanie piosenek, ale pewnie. Dałbym temu wirusa. Czuję, że lirycznie mógłbym pomóc w piosence Katy Perry czy coś.
Ściągnij i subskrybuj Rolling Stone Music Now, prowadzony przez Briana Hiatta, na iTunes lub Spotify, i dostrój się w piątki o 1 p.m. ET, aby usłyszeć program nadawany na żywo na Sirius XM’s Volume, kanał 106.
.