Przed Tidal, przed Blue Ivy, przed Yeezus, było Roc-A-Fella Records.

Założona przez Shawna 'Jay-Z’ Cartera, Kareema 'Biggsa’ Burke’a i Damona 'Dame’ Dasha, nowojorska potęga rapu wzrosła, aby zdominować rap po Bad Boy East Coast, napędzana nie tylko przez jej założyciela gwiazdę, ale także zespół produkcyjny krawędzi, roster emcees poziomu ulicznego i najlepsze A&R rapu. Jeszcze bardziej imponujące jest to, że dokonali tego podczas jednej z najbardziej konkurencyjnych epok rapu: Ruff Ryders i Murder Inc. były na wolności, ale ścieżka za ścieżką, nikt nie równoważył jakości muzyki, komercyjnego sukcesu i ulicznej wiarygodności jak The Roc.

W ostatecznym rozrachunku wytwórnia została osłabiona przez osobiste różnice między Jay-Z i jego partnerami oraz przez przesunięcie rapu na południe, ale ich wizja samowystarczalnego rapowego imperium opartego na hustlingu wciąż stoi jako jeden z ostatecznych hip-hopowych mitów twórczych, rodząc pokolenie rapowych potentatów marzących o martwych prezydentach. Co ważniejsze, podczas gdy puryści z epoki szybko wytykali palcami to, co uważali za komercyjny kompromis, albumy i piosenki wytwórni przetrwały próbę czasu lepiej niż większość z nich – niezależnie od tego, czy zostały zaaprobowane przez backpackerów czy MTV.

Jay-Z
’In my Lifetime’ / 'Dead Presidents’
(1995 / 1996)

Na pierwszy rzut oka, nic nie odróżnia debiutanckiego singla Jay-Z od zalewającego ulice w połowie lat 90-tych hardkorowego rapu ze wschodniego wybrzeża. W otwierającym teledysk ujęciu, chudy jak drut Jay-Z ubrany w szorty i tank top wygląda jakby ledwo jadł, nie mówiąc już o balowaniu. Jednak bliższe spojrzenie wskazuje na sprytną estetykę, która w ciągu kilku krótkich lat uczyniłaby z Roc-A-Fella największe imperium rapu: materialistyczny błysk, popowy hak R&B i produkcja równoważąca gładki soul i aktualne trendy w perkusji w równym stopniu. Roc-A-Fella była po prostu kolejnym indie z marzeniami – a Jay-Z nie porzucił jeszcze swojego krętackiego flow Fu-Shnickens – ale oni już doskonalili swoją wizję.

Do czasu, gdy 'Dead Presidents’ Jay-Z trafił na ulice w 1996 roku, ta wizja była nieco jaśniejsza: budżet wideo w punkt, ubrania pasowały do człowieka, a wolniejsze flow Jay’a wypełniło lukę między mózgowymi rozmyślaniami Nas’a i sagami kryminalnymi Biggie’ego. Towarzyszący album, Reasonable Doubt, umieścił wytwórnię na mapie i pozostaje najlepszym pełnometrażowym albumem Jaya-Z.

Christion
’Full of Smoke’
(1996)

Roc-A-Fella nigdy tak naprawdę nie połączyli się z rynkiem R&B, co było dziwne, ponieważ ich marka hip-hopu opierała się na soulowych samplach i wyrafinowaniu o wiele bardziej niż przeciętny rap późnych lat 90-tych. Prawda jest taka, że ich soulowe wysiłki zawsze były połowiczne – nowoczesne ujęcia klasycznego R&B, które Dame i Jay uważali za warte samplowania, a nie muzyka, która faktycznie popychała gatunek do przodu. Niemniej jednak, większość z nich była całkiem niezła: może ktoś w końcu zsampluje któryś z tych numerów.

Sauce Money
’Action…’
(1997)

Mentor Jaya-Z, Sauce Money, popełnił błąd nie podpisując kontraktu z wytwórnią swojego protegowanego w szczytowym momencie, trzymając się Priority Records. Nie trzeba dodawać, że to nie wyszło dla niego, a kilka lat później, zaczął beef z The Roc. To nie doprowadziło do wiele, ale to dało nam klasyczną linię Freeway: „Jesteś jak piwo, które Caine upuścił w Menace, 40 i spłukany”. To musiało boleć.

’Action…’, jeden wczesny singiel Sauce’a z Roc-A-Fella, nie rozpalił dokładnie świata, więc nie jest tak, że wiele im brakowało – ale na jego konto, napisał 'I’ll Be Missing You’ Puffy’ego i wyobrażam sobie, że cokolwiek wydawniczego Stinga pozostało z tego potwora, nadal wystarcza, aby utrzymać go w komforcie.

Jay-Z / Various
Streets is Watching
(1998)

Streets is Watching był musicalem direct to video wiążącym razem kilka wczesnych teledysków Jay-Z poprzez luźno spójną fabułę. Jest to absolutnie okropne, ale żaden fan rapu wart swojej soli w późnych latach 90-tych nie spędził przynajmniej jednej nocy ze swoimi chłopakami oglądając to podczas kręcenia Swishy. Towarzysząca jej ścieżka dźwiękowa jest nieco lepsza i godna uwagi ze względu na obecność Murdagram, przerwanej współpracy Jaya, DMX-a i Ja Rule’a, która rozpadła się, gdy każdy z członków osiągnął multi-platynę.

DJ Clue
The Professional
(1998)

Streets is Watching zapoczątkowało również związek Roca z DJ Clue, wówczas najgorętszym nowojorskim DJ-em mixtape’owym. Podczas gdy główne wytwórnie wciąż niechętnie podchodziły do mixtape’ów, które uważane były za niewiele lepsze od bootlegów, Roc-A-Fella chętnie wykorzystywali uliczną wiarygodność Clue’a w całym regionie Trójmiasta. Przez następne kilka lat, miał pierwszeństwo na wielu utworach Roc-A-Fella, zwiększając profil wytwórni w tym procesie.

Wytwórnia wydała również kilka oficjalnie usankcjonowanych kompilacji noszących jego imię, z których wszystkie sfrustrowały każdego w zasięgu słuchu dzięki jego charakterystycznym dropom „CLUEMINATIIIIIIII”. Pamiętajcie, że było to półtorej dekady przed erą pobierania plików przez NoDJ’a. Z drugiej strony, The Professional zawierał mnóstwo dobrego i dobrego materiału i jest tak dobrą migawką kultury mixtape’ów końca lat 90-tych, jak wszystko, co jest dostępne komercyjnie. Na uwagę zasługuje również 'Fantastic 4′ – blasterowa współpraca pomiędzy Big Punem, Noreagą, lirycznym cudem Canibusem i przed-rockowym, szybko płynącym Cam’ronem.

https://www.youtube.com/watch?v=R_oDhY8JUws

Jay-Z
Vol. 2… Hard Knock Life
(1998)

Reasonable Doubt mógł być ulicznym klasykiem, ale nie osiągnął nigdzie w pobliżu tego rodzaju numerów, które zasłużyły na więcej niż pobieżne spojrzenie w późnych latach 90-tych, czas, kiedy Bad Boy regularnie wysyłał Platinum plus. Co gorsza, po przeniesieniu wytwórni do Def Jam dla In My Lifetime, Vol. 1, Jay-Z przesadził z kompensacją z rozwodnionymi popowymi singlami, które nie zrobiły nic, aby zwiększyć jego pozycję. Niemniej jednak, tragiczne odejście The Notorious B.I.G. pozostawiło szeroko otwartą uliczkę dla bystrego rapera, który był w stanie połączyć nowojorską kulturę uliczną z listami przebojów pop i z Vol. 2… Hard Knock Life, Jay-Z uderzył w ziemię.

Najlepiej sprzedający się album rapera do dziś, jest pełen hitów tak futurystycznie brzmiących, jak były chwytliwe. 'Hard Knock Life’ było hitem, wykorzystując bit Annie-sampling 45 King, aby przybliżyć rapsy do tłumu TRL, ale to 'Jigga What Jigga Who’ zmusiło głowy rapu do zwrócenia uwagi. Przy rozedrganym bicie Timbalanda, Jay porzucił klasyczny nowojorski boom bap i popowy sampling z ery Bad Boy’a na rzecz aktualnego południowego stylu przyprawionego wyrafinowaniem Wschodniego Wybrzeża. To wszystko składa się na album, który wciąż brzmi świeżej niż obecne próby raperów, aby „przywrócić Nowy Jork.”

https://www.youtube.com/watch?v=UiPYb2MCQVE

Memphis Bleek
’Memphis Bleek Is…’
(1999)

Łatwo jest nabijać się z Memphisa Bleek’a za bycie „jednym hitem z dala od całej kariery”, ale facet ma cztery (!) złote albumy i zatrudnienie na całe życie jako hype man Jay-Z. Wiesz, że zabiłbyś za taki rodzaj bezpieczeństwa pracy. I choć nigdy nie zbliżył się do popowego sukcesu swojego mentora, Memph zawsze był dobry w chwytliwych, gotowych bangerach – nie można zaprzeczyć pentatonicznemu syntezatorowemu szaleństwu Swizz Beatsa w „Memphis Bleek Is…”, a „I Get High” jest tak naćpane, jak można by się spodziewać po rapowym nosicielu zioła numer jeden. I nawet kiedy hity wysychały, Just Blaze, Bleek & Free zawierał scratch solo na albumie rapowym głównej wytwórni w 2003 roku, to przynajmniej jest coś warte.

Jay-Z
’Big Pimpin’ / 'Girl’s Best Friend’
(1999)

After Vol. 2… Hard Knock Life i towarzysząca mu trasa Hard Knock Life Tour wyniosły Jaya-Z na pozycję największego rapera na Ziemi, rozpoczął on serię przyjaznych klubowi hitów z produkcją Swizz’a i Timbaland’a, umacniając swój status Króla Nowego Jorku. 'Big Pimpin’, pomimo naprawdę wątpliwej zawartości lirycznej, wciąż może uratować parkiet dekadę po wydaniu dzięki bitowi inspirowanemu banghrą i wirtuozerskiemu flow Jaya i gościnnie występujących gwiazd UGK. Warto zauważyć, że południowe legendy Bun B i Pimp C były wtedy prawie nieznane w Nowym Jorku, i to właśnie ten rodzaj inteligentnego dotarcia do rozszerzającej się geografii rapu utrzymał Jaya-Z na szczycie w czasach, gdy impet gwałtownie przesuwał się poniżej linii Mason Dixon.

„Girl’s Best Friend” jest bardziej konwencjonalnie nowojorską płytą w porównaniu, ale migoczący beat Korga wywołał więcej niż tylko jedną minę wśród nowojorskich purystycznych kognoscentów. Nie miałoby to znaczenia: piosenka okazała się hitem, a Jay przeniósłby się już do nowego zespołu produkcyjnego i nowego brzmienia, zanim ciepło opadłoby.

Beanie Sigel
The Truth
(1999)

Beanie Sigel nigdy nie miał być gwiazdą crossover. Jest doskonałym rymistą z większym doświadczeniem życiowym niż większość, ale nie interesowało go plucie o czymkolwiek poza pieniędzmi, narkotykami i przemocą, a kiedy przyszedł czas na ubranie dilerów narkotykowych w The Wire, był w zasadzie szablonem. Mimo to, jest kolejnym „podziemnym” artystą Roc z dwoma złotymi albumami na koncie (choć przyznam, że o wiele łatwiej było wtedy sprzedawać płyty rapowe).

Debiutancka pełnometrażowa płyta Sigela, The Truth, jest od początku do końca wypełniona doskonałym ulicznym rapem, ale jest najbardziej godna uwagi ze względu na wypuszczenie na rynek dwóch gwiazd producentów Rocafelli. Tytułowy utwór został wyprodukowany przez młodego Kanye Westa, który zręcznie przerzuca gotyckie organy progresywno-rockowej grupy Chicago. Z kolei 'Who Want What’ to wczesny przykład bombastyczności Just Blaze’a, jeszcze z czasów, gdy ograniczał się on do dźwięków wydobywanych przez pojedynczą stację roboczą z keyboardem. Jeśli dobrze się wsłuchać, łatwo sobie wyobrazić, że młody Wiley słyszy utwory takie jak ten i próbuje stworzyć garaż, który by mu odpowiadał.

Jay-Z
’I Just Wanna Love U (Give It 2 Me)’
(2000)

Do 2000 roku Jay-Z nie polegał na producentach supergwiazd – on ich tworzył. The Neptunes mogli być już na fali wznoszącej w 2000 roku, ale to ich beat dla 'I Just Wanna Love U (Give It 2 Me)’ Jaya-Z wysłał ich akcje do stratosfery, przekonując każdego rapera, piosenkarza R&B i gwiazdę popu na Ziemi do nagrywania na ich rozedrganym, minimalnym funku.

Słodki chłopięcy falset Pharella okazał się idealną folią dla gry słów Jaya i przez następne trzy lata nie można było wejść do klubu rapowego bez usłyszenia ich kolaboracji. Niezależnie od tego, czy utrzymywali jedwabistą gładkość w „Frontin'” i „Excuse Me Miss”, czy też wkraczali w mrok w „La-La-La (Excuse Me Again)”, świat rapu zajadał się nimi. Stworzyli nawet kilka świetnych głębokich kawałków, takich jak zamykający The Blueprint 2, 'A Ballad For the Fallen Soldier’.

Amil
’4 Da Fam’
(2000)

Głos Amil sprawił, że stała się propozycją typu love-her-or-hate-her i szczerze mówiąc, nie znalazłem jeszcze ani jednego jej prawdziwego fana. Dodatkowo było też wiele niesmacznych plotek na temat tego, jak została podpisana z The Roc, ale te prawdopodobnie najlepiej zostawić w przeszłości. Ostatecznie, okazała się „trudna we współpracy” i została porzucona po pierwszym albumie, ale jeśli jesteś skłonny spojrzeć poza te struny głosowe, było tam kilka kawałków, w tym ten pierwszorzędny kawałek Roc La Familia.

Memphis Bleek
’My Mind Right’
(2000)

Odkładając na bok przenoszenie chwastów, inną rzeczą, z której Memphis Bleek był znany, było rozpętanie legendarnego beefu między Roc-A-Fella i Nasem. Po wymianie podprogowych strzałów przez kilka utworów, 'My Mind Right’ (z drugiego albumu Bleeka) był w zasadzie otwartą deklaracją wojny, pierwszą salwą w największym poważnym beefie rapu od czasu śmierci Biggiego i Paca.

Następnie był 'Is That Your Bitch?’, przerobiony kawałek Jaya-Z, w którym Jay w zasadzie przyznaje się do spania z matkami dzieci Nasa. Poza całkowitym brakiem szacunku, utwór zawierał również zabójczy beat Timbalanda, Missy na haku i wers, który uratował karierę Twisty. Nieźle jak na utwór, który nie trafił na albumy Jaya.

Various Artists
Roc-A-Fella Hot 97 Takeover
(2001)

OK, więc to nie jest tak naprawdę oficjalne wydanie Roc-A-Fella, ale warto je włączyć, ponieważ ten mixtape trzymał ulice w zamknięciu przez miesiące. Nagrywany na żywo na Hot 97 z bombastycznym Funkmasterem Flexem za dekami, jest fantastycznym przykładem dawno zaginionej sztuki plucia na żywo w radiu. Jay-Z tak naprawdę nie rapuje tutaj, zamiast tego pozwalając swoim nowym zawodnikom wykazać się, podczas gdy on zajmuje się obowiązkami gospodarza. To prawdopodobnie ostatni raz, kiedy brzmiał bardziej podekscytowany rapem niż zarabianiem pieniędzy.

https://www.youtube.com/watch?v=1tWmyPMf3wU

Jay-Z
The Blueprint
(2001)

Z perspektywy czasu, The Blueprint to moment, w którym Jay-Z osiągnął szczyt i rozpoczął swój powolny upadek. Po kilku latach wydawania komercyjnego hitu za hitem, w gorliwym akcie budowania spuścizny, Jay nagrał celebrujące, nostalgiczne oświadczenie na cały album, zbudowane wokół klasycznych soulowych sampli i mitotwórczych przechwałek. Było to niewątpliwie okrążenie zwycięstwa, ale jakież to było okrążenie zwycięstwa: 'Izzo (H.O.V.A.)’ było letnim dżemem par-excellence, 'Girls Girls Girls’ było słodkie (i obok 'Big Pimpin’, stosunkowo łagodne), a utwory takie jak 'U Don’t Know’ i 'Heart of the City (Ain’t No Love)’ w pojedynkę przekonały producentów rapu do odkurzenia swoich MPC i porzucenia swoich Tritonów, zaledwie kilka lat po tym, jak Jay przewrócił grę do góry nogami, przechodząc na digital.

To również zawierało 'Takeover’, jedną z największych rapowych dissów, gdzie Jay-Z jednocześnie wysłał karierę Mobb Deep w ogon, nazwał gówniany stosunek wygranych do przegranych Nas’a i sprawił, że Jim Morrison znów stał się cool. Tak więc, mimo że zapoczątkowała ona późny, zadufany w sobie okres Jaya (a 'Renegade’ z Eminemem mogło się źle zestarzeć), to wciąż jest to jedna z trzech najlepszych płyt w jego katalogu, wraz z Vol. 2… Hard Knock Life i Reasonable Doubt.

Beanie Sigel & Freeway
’Roc the Mic’
(2001)

With Memphis Bleek out of the studio for personal reasons and Jay-Z no longer hanging out with non-moguls, State Property was a way to group Roc-A-Fella’s remaining Philly-based roster under Beanie Sigel and mold them into a coherent group. Jak można się spodziewać, doprowadziło to do minimalnego sukcesu, ale za to dostarczyło mnóstwo doskonałej muzyki rapowej. 'Roc the Mic’ był jednym z ostatnich hardcorowych klubowych bangerów na Wschodnim Wybrzeżu, 90BPM cyfrowy funkowy groove z mnóstwem gadek o broni, narkotykach i gróźb pod adresem nienawistników, okraszony oldschoolowym hakiem o – jakżeby inaczej – bujaniu się na mikrofonie. Nawet backpackersi mogliby zrobić do tego dwa kroki.

Jay-Z
Unplugged
(2001)

Nie da się przekazać, jak fajny był Jay-Z dla każdego, kto zna go głównie jako starożytnego producenta płyt, desperacko próbującego utrzymać swoją #brand relevant. W szczytowej formie facet mógł nagrać sesję MTV Unplugged z The Roots i nie tylko sprawić, że to zadziałało, ale sprawić, że wyglądało to jak sprytny polityczny zamach stanu, jednoczący rapowe frakcje bling i backpackersów. Muzycznie, rezultat jest nieistotny, ale jeśli chodzi o przypadkowe nieścisłości, bije to Collision Course na głowę.

Cam’ron
’Oh Boy’ / 'Hey Ma’
(2002)

Nie będę nawet próbował zawrzeć tutaj wszystkich wspaniałych momentów Dipset – ich wczesne mixtape’y z lat ’00 zasługują na własną listę i podczas gdy wydawali w Roc-A-Fella, zawsze starali się stać osobno i robić własne fale. Wcześnie jednak, zmagający się z problemami Cam był na tyle sprytny, by wykorzystać zasoby Roc do zwiększenia swojej komercyjnej obecności, mając już dwa albumy wydane w Sony z przeciętnymi wynikami.

’Oh Boy’ i 'Hey Ma’ wykorzystują ten sam rodzaj post-millennial soulowego samplingu, który Jay spopularyzował kilka miesięcy wcześniej, stając się największymi hitami Cam’a do tej pory. Z drugiej strony, 'The Roc’ i 'Welcome to NYC’ pokazały Cam idącego ramię w ramię z głównym rosterem Roc-A-Fella, z tym drugim back-and-forth z Jay-Z stał się gorąco dyskutowanym hymnem Nowego Jorku dzięki napięciu i konkurencji.

Dame Dash
’I Am Dame Dash’
(2002)

Nie mówię, że Dame Dash okazał się dobrym biznesmenem, czy nawet istotą ludzką, która funkcjonuje w tej samej rzeczywistości, co reszta z nas – ale daj facetowi kredyt, miał świetne ucho do muzyki rap. Jest również jednym z wielkich sidemanów rapu, postacią PT Barnuma najeżdżającego na twoje wideo podczas podwójnego pięściowania butelek wódki.

Na szczęście był również na tyle mądry, by zdać sobie sprawę, że nie potrafi rapować, ale to nie powstrzymało go przed krzyczeniem na kilka kawałków na ścieżce dźwiękowej Paid in Full. 'Champions’ zmienia wszechobecne 'We Are the Champions’ Queen w absolutnie niedorzeczny, chipmunk soulowy numer, który Kanye najwyraźniej ugotował w 15 minut, kiedy Just Blaze nie mógł się męczyć. Brzmi to dokładnie tak, jak można się było spodziewać.

„I Am Dame Dash” jest w jakiś sposób jeszcze bardziej niedorzeczne, z Jimem Jonesem i Cam’ronem opowiadającymi o życiu Dame’a nad próbką wokalną wykrzykującą „Freeway!”. Ktoś trafił na złą sesję dla tego jednego.

Freeway
Philadelphia Freeway
(2003)

Wiecie dlaczego główne wytwórnie ssą w 2015 roku? Bo dziś, w którymś momencie procesu wydawania debiutanckiej Philadelphia Freeway, ktoś powiedziałby „Chwileczkę! Ten postawny, pobożny muzułmański diler narkotyków, tworzący muzykę rapową rodem ze wschodniego wybrzeża, ma zerową atrakcyjność dla średniej Ameryki!”. Na szczęście Roc-A-Fella w swoim szczytowym okresie posiadała zasoby, aby wydawać takie rzeczy, a Philadelphia Freeway jest jednym z zapomnianych klejnotów wytwórni przez ogromnie niedocenianego rapera.

Niemal połowa albumu jest wyprodukowana przez Just Blaze’a w jego najlepszym wydaniu, co oznacza, że stanowi on pomost między organicznym samplowaniem i instrumentacją a cyfrowymi bitami, a także zawiera mnóstwo gościnnych wersów od State Property, ekipy, która jest tam razem z The Boot Camp Clique, jeśli chodzi o niedocenione grupy ze Wschodniego Wybrzeża. Wreszcie, jest Free – którego wysokie zawodzenie i emocjonalne teksty wniosły nieoczekiwaną głębię do tego, co w przeciwnym razie byłoby generycznym thug rapem. EARLY!

The Diplomats
’Dipset Anthem’
(2003)

State Property vs. Dipset to nie do końca Beatles vs. Stones, ale strona, po której wylądowałeś, mówiła wszystko, co warto wiedzieć o twoim guście w rapie. State Property byli thugowymi tradycjonalistami, rapującymi o walce i hustle na oldschoolowych bitach. Byli facetami, którzy robili to, ponieważ w przeciwnym razie, jest duża szansa, że skończą w więzieniu, i w rzeczywistości większość z nich zrobiła to w tym czy innym momencie.

W tym samym czasie The Diplomats byli doskonałymi stylistami, skręcając przechwałki w absurdalne nowe kształty podczas noszenia bandan z amerykańską flagą lub różowych norek. W pewnym momencie ich dalsza rodzina była znana jako „The Taliban”, a Juelz Santana był znany z wykrzykiwania słów zamachowca z 9/11, Mohammeda Atta. Ostatecznie, obie grupy były świetne, ale historia była łaskawsza dla Dipset – po prostu przyjemniej się ich słuchało, a bity The Heatmakerz były jednymi z najświeższych w Nowym Jorku, zanim podejście miasta do produkcji się zwapniło.

Various Artists
State Property Presents The Chain Gang Vol. II
(2003)

Ostatnie kilka wydawnictw State Property nie było w stanie utrzymać takiego rozmachu, jaki miały wydawnictwa Beanie i Freeway’a, a w 2004 roku stawało się oczywiste, że nigdy nie przebiją się przez rapowy środek. Szkoda, że się rozpadli, bo grupa robiła dobrą muzykę aż do gorzkiego końca.

Vol. II dodał nową zmarszczkę do ustalonego już brzmienia Roc-A-Fella, nawiązując do programowania perkusji z końca złotej ery lat 80-tych i aktualizując je dla współczesnych uszu. Jeśli chodzi o Tough Luv, solowy album Young Gunz, było to więcej tego samego, ale do czasu jego wydania, Jay-Z nie tylko podrasował „szeptane flow” Young Chrisa, ale także zrównał je z ziemią. Wciąż czekamy na album Omilio Sparks.

Kanye West
’Through the Wire’ / 'Slow Jamz’
(2003)

Nie będę powtarzał historii Kanye Westa – jesteś fanem muzyki z połączeniem internetowym i jesteś w stanie sprawdzić stronę Wikipedii tego faceta, jeśli w jakiś sposób spędziłeś ostatnie 10 lat w śpiączce i/lub izolatce. Ale przed jego debiutanckim albumem, Roc-A-Fella nie miała absolutnie żadnego pojęcia jak go wypromować: to była wytwórnia, która specjalizowała się w ulicznym rapie, a nie kolesiach noszących Polo. Na szczęście Kanye miał szczęście w nieszczęściu – wypadek samochodowy w 2003 roku dostarczył narracji dla podmiejskiego flipu na 50 Cent’s survivor angle, a samofinansujący się teledysk do powstałego „Through the Wire” dał Roc-A-Felli pewność siebie, aby popchnąć projekt Kanye’a.

Jak dziwne i graniczące z korupcją było jednak „Through the Wire”? Kanye wciąż był producentem próbującym rapować, który przesadził ze swoimi puentami – i to jeszcze zanim dotarłeś do beznamiętnej dostawy, gdzie dosłownie pluł przez drut, który trzymał jego szczękę zamkniętą. Nawiasem mówiąc, to był prawdopodobnie ostatni raz, kiedy Kanye był w stanie utrzymać szczękę zamkniętą.

’Slow Jamz’ jest o wiele lepszym singlem z ery College Dropout. Pierwotnie przeznaczony na album Twisty, Roc-A-Fella zdołała umieścić go na obu albumach, gdy ten wybuchł w miejskim radiu. Zoomując na 140+ BPM w czasie, gdy rap wciąż tkwił w latach 90-tych (i 90-tych, w rzeczywistości), jest to wczesny przykład poświęcenia Kanye do przesuwania muzycznych granic.

Ol’ Dirty Bastard
A Son Unique
(2004)

Wiesz, że to początek końca dla wytwórni, kiedy zaczynają podpisywać akty, które nawet w najmniejszym stopniu nie pasują do ich ogólnego planu gry, a do 2003 roku Dame Dash podpisywał każdy inny nowojorski raper, który potrzebował umowy. Na papierze, zarówno M.O.P jak i Ol’ Dirty Bastard byli rodzajem hardcore’owego nowojorskiego rapu, w którym specjalizowała się Roc-A-Fella, ale kiedy Jay-Z „odszedł na emeryturę” i zdystansował się od Dasha, fundusze na tego typu próżnościowe podpisywanie kontraktów wyschły szybciej niż którykolwiek z nich zdążył nagrać album. To równie dobrze, ODB’s A Son Unique krąży jako bootleg, ale pozostaje nieistotnym afterthought, a M.O.P nigdy nie zbliżyło się do odzyskania swojej magii lat 90-tych.

https://www.youtube.com/watch?v=ZPsCH0N378I

Jay-Z
’99 Problems’
(2004)

Nie zadowalając się dłużej byciem największym raperem na świecie, Jay-Z wydał ’99 Problems’, które nagle znalazło go uwielbianego przez ludzi, którzy nie wiedzieli absolutnie nic o rapie. Przekonując Ricka Rubina do nagrania kawałka z Def Jam i podbierając hak Ice T, Jay stworzył rapowy hit, który mógł przypadkowo nauczyć miliony białych dzieci o rzeczywistości profilowania rasowego. Od tego momentu Jay-Z nie należał do świata rapu, był w pełni gwiazdą popu, z kapitałem P, na dobre i na złe.

Cam’ron
’Down and Out’
(2004)

Do końca 2004 roku Jay-Z wykupił Dame’a i Biggsa, Kanye West był na swojej drodze do supergwiazdy, State Property stawali się afterthought i Cam’ron’s Diplomats byli na swojej drodze do Koch Records i malejących zysków. Zanim jednak Cam opuścił Roc, wydał Purple Haze, magnum opus inteligentnych/głupich gier słownych i bombastycznych bitów, których od tamtej pory nie był w stanie przebić.

’Down and Out’ zawierał Kanye na produkcji (plus Brian Miller) i działał jako łabędzi śpiew zarówno dla jego oryginalnego stylu produkcji soul-heavy, jak i Roc-A-Fella jako wytwórni: był obliczony i komercyjny, ale także niewątpliwie ciepły i zadłużony do klasycznego hip-hopu Wschodniego Wybrzeża, coś, za czym świat rapu będzie tęsknił w następnych latach.

  • Tags: Jay-Z Roc-a-Fella

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.