W przeważającej części, doktryny amerykańskiej polityki zagranicznej zrodziły się w dużej mierze z poczucia kryzysu na świecie. Od początku XIX do końca XX wieku, ilekroć prezydenci uznawali za stosowne wyartykułować pewne zasady amerykańskiej polityki zagranicznej, czynili to w warunkach widocznego zagrożenia lub zbliżającej się szansy. Nie inaczej było z Doktryną Reagana. Zakładając istnienie świata dobra i zła, działała w oparciu o założenie, że zło, w postaci ZSRR, zyskiwało przewagę. Dla Reagana i jego doradców przykłady sowieckiej perfidii, w tym wsparcia dla ruchów marksistowskich na całym świecie, były liczne; co więcej, sowiecki awanturnictwo, od Rogu Afryki w latach 70. po Amerykę Środkową w latach 80. nie wykazywało żadnych oznak ustania. Reagan zamierzał powstrzymać ten trend – trend, który, jak sądził, Carter niewiele zrobił, by odwrócić. Dlatego przyjął retorykę wczesnej zimnej wojny, opowiadając się za polityką równie asertywną i śmiałą w zakresie.
Reagan wyłożył tę wizję w swoim orędziu o stanie państwa z 6 lutego 1985 roku. „Nie wolno nam złamać wiary”, oświadczył, „z tymi, którzy ryzykują życie – na każdym kontynencie, od Afganistanu po Nikaraguę – aby przeciwstawić się wspieranej przez Sowietów agresji i zabezpieczyć prawa, które przysługują nam od urodzenia”. Prezydent zrównał siły antykomunistyczne z amerykańskimi kolonistami, którzy walczyli w wojnie rewolucyjnej, określając tych współczesnych patriotów mianem „bojowników o wolność” dla demokracji. Udzielanie pomocy tym grupom było nie tylko moralnie słuszne, ale i geopolitycznie rozsądne. „Wsparcie dla bojowników o wolność” – głosił Reagan – „jest samoobroną”. Minęłyby miesiące, zanim te deklaracje nabrałyby kształtu stałej deklaracji politycznej. W międzyczasie kolejne zobowiązanie do wspierania „bojowników o wolność”, złożone 22 lutego przez sekretarza stanu George’a Shultza w Commonwealth Club w San Francisco, nadało przesłaniu Reagana dodatkową siłę. Ale to nie Reagan ani jego doradcy nadali imię prezydenta zestawowi polityk, które ogłaszał. To raczej Charles Krauthammer, komentator spraw zagranicznych, ukuł termin „Doktryna Reagana” w kolumnie magazynu Time w kwietniu 1985 roku. Praktyka Reagana, polegająca na prowadzeniu zimnej wojny za pomocą sił zastępczych, miała długi rodowód doktrynalny, sięgający wczesnych lat zimnej wojny. Prezydenci od Trumana do Cartera starali się pomagać rządom lub ruchom walczącym z komunizmem, ale to Reagan prawdopodobnie nadał tej polityce największą energię. Przekonanie, że Moskwa wspierała ruchy lewicowe w Trzecim Świecie, było jedną z głównych zasad doktryny. Jak powiedział Reagan podczas kampanii prezydenckiej w 1980 roku, „Związek Radziecki leży u podstaw wszystkich niepokojów, które mają miejsce. Gdyby nie byli zaangażowani w tę grę w domino, nie byłoby żadnych gorących punktów na świecie.” Reagan sam zdecydował się grać w tę grę na początku swojej administracji, upoważniając Centralną Agencję Wywiadowczą w 1981 roku do rozpoczęcia finansowania sił „contra” walczących z proradzieckim ruchem sandinistów o kontrolę nad Nikaraguą. Finansowanie takich antykomunistycznych jednostek sugeruje, że Doktryna Reagana pojawiła się w praktyce na długo przed tym, jak została zapisana jako taka. Niechęć administracji do oddania praktycznie każdego gruntu komunizmowi ujawniła kolejną zmianę w amerykańskiej polityce zimnowojennej i doprowadziła Reagana do złamania zasady ustanowionej w latach Nixona-Forda w latach 70-tych. Zasada ta, znana jako Doktryna Sonnenfeldta – od nazwiska doradcy Departamentu Stanu Helmuta Sonnenfeldta – podtrzymywała strategię Nixona-Kissingera, polegającą na nadaniu większego znaczenia radzieckim obawom dotyczącym bezpieczeństwa. Przemawiając do zgromadzonych ambasadorów amerykańskich w grudniu 1975 r., Sonnenfeldt wezwał Sowietów i Europejczyków Wschodnich do poszukiwania bardziej „organicznych” stosunków, bagatelizując opresyjność tych relacji, a jednocześnie opowiadając się za „bardziej autonomiczną egzystencją” Europy Wschodniej „w kontekście silnego geopolitycznego wpływu Sowietów”. Niezadowolenie z tego stanowiska, zarówno z powodów moralnych, jak i geopolitycznych, doprowadziło administrację Reagana do przyjęcia bardziej agresywnej, globalnej polityki, która podważała legitymizację władzy radzieckiej. Chociaż Reagan bezsprzecznie popierał doktrynę, która nosiła jego imię, wydaje się, że jego rola w jej formułowaniu była dość ograniczona. Jego dystans wobec tego projektu jest zgodny ze stylem działania prezydenta, którego zaangażowanie w codzienne zadania związane z kształtowaniem polityki było w najlepszym razie minimalne. Reagan był jednak w zgodzie z założeniami doktryny – ideami, które wypływały od kluczowych doradców, takich jak dyrektor CIA William Casey, ambasador ONZ Jeane Kirkpatrick, sekretarz obrony Caspar Weinberger i prokurator generalny Edwin Meese. Speechwriterzy i publicyści, tacy jak Anthony Dolan, Peggy Noonan i Patrick Buchanan, byli równie ważni w kształtowaniu przekazu do publicznej konsumpcji. W końcu jednak to Reagan, dzięki swojemu mistrzostwu w przemawianiu publicznym, sprzedał to narodowi. Reagan wprowadzał swoją doktrynę w życie w różnych miejscach na świecie, od Azji przez Afrykę po Amerykę Środkową. W Afganistanie prezydent starał się pomóc siłom dążącym do obalenia prosowieckiego rządu w Kabulu. Używając środków przypominających Doktrynę Nixona, Reagan udzielił partyzantom znacznej pomocy wojskowej w walce z nacierającymi Sowietami. Podobne wsparcie administracja zaoferowała nikaraguańskim contras walczącym ze zdominowanymi przez komunistów sandinistami, którzy obalili wieloletniego dyktatora Anastasio Somozę Debaylego. Podobnie Reagan zaoferował pomoc antykomunistom w Angoli, którzy rywalizowali ze wspieranym przez Sowietów rządem o kontrolę nad tym nowo niepodległym krajem. A w Kambodży administracja wspierała koalicję sił dążących do obalenia rządu zainstalowanego przez sponsorowanych przez Sowietów Wietnamczyków po inwazji Hanoi w 1979 roku. Osiągnięcia Doktryny Reagana są mieszane. Administracja dostała to, czego chciała w Afganistanie: silny opór wobec sowieckich sił zbrojnych i ostateczne wycofanie wojsk przez Michaiła Gorbaczowa. W stopniu, w jakim przyspieszyła ona powszechną nieufność wobec partii komunistycznej i rządu sowieckiego, wojna w Afganistanie – i wkład administracji Reagana w nią – pomogła obalić imperium sowieckie i sam ZSRR. Jednak te natychmiastowe zyski zostały zniwelowane w późniejszych latach, gdy siły afgańskie zwróciły się przeciwko swoim dawnym patronom, atakując interesy USA na całym świecie. Doktryna Reagana dała również impuls CIA, instytucji, która znalazła się pod ostrzałem w latach siedemdziesiątych, gdy wyszły na jaw jej nadużycia władzy, badane przez Kongres. Pod kierownictwem Williama J. Caseya, CIA wskrzesiła swój wydział operacyjny, realizujący politykę w dużej mierze ukrytą przed opinią publiczną. Ten nacisk na tajne działania przyniósł jednak odwrotne skutki w czasie drugiej administracji Reagana. Obawy, że „nieuczciwe” elementy w rządzie kierują polityką zagraniczną USA, potwierdziły się wraz z rozwojem afery Iran-Contra, politycznego skandalu, który ujawnił, w jaki sposób członkowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego podważali ustawodawstwo kongresowe, starając się pomóc nikaraguańskim rebeliantom. Uczeni kwestionowali odrębność Doktryny Reagana. Określenie containment plus stosowane przez jej zwolenników sugerowało, że doktryna Reagana dodała element „rollback” do trwającej od dziesięcioleci polityki ograniczania sowieckiej inwazji. W ten sposób jednak administracja wyolbrzymiała nowatorstwo swojego podejścia; chociaż George Kennan pod koniec lat czterdziestych XX wieku mógł nawoływać do zaangażowania Sowietów na bardziej ograniczonym geograficznie obszarze, to zanim Paul Nitze zastąpił Kennana na stanowisku szefa Policy Planning Staff w 1950 roku – a już na pewno zanim Truman ustąpił miejsca Eisenhowerowi – Stany Zjednoczone rzucały wyzwanie komunistycznym i lewicowym ruchom daleko od sowieckich peryferii. Podobnie, wykorzystanie przez Reagana sił proxy było echem taktyki stosowanej przez każdą administrację od Trumana naprzód; w istocie przemówienie, które zapoczątkowało Doktrynę Reagana, zawierało dosłowne liczne akapity z przemówienia Trumana z 1947 roku. Od greckich partyzantów po gwatemalskich generałów, od Kubańczyków przeciwnych Castro po konserwatywnych Chilijczyków, rodzime siły o antykomunistycznym rodowodzie od dawna walczyły w amerykańskich bitwach zimnowojennych na wielu odległych brzegach. Inni krytykowali administrację za wybiórcze stosowanie Doktryny Reagana. Według tych obserwatorów odbiorcom amerykańskiej pomocy często brakowało liberalnych cnót; na przykład partyzanci afgańscy z trudem zasługiwali na wsparcie z powodów demokratycznych. Wykorzystanie takich pośredników doprowadziło do tego, że komentatorzy określili podejście Reagana mianem Realpolitik masquerading as morality (Realpolitik podszywająca się pod moralność), czyli tej samej krytyki, którą sami Reaganiści skierowali pod adresem Nixona i Kissingera. Doprowadziło to również krytyków do oskarżenia Reagana o uleganie opinii publicznej, ponieważ odniesienia administracji do „bojowników o wolność” wydawały się bardziej odzwierciedlać wewnętrzne potrzeby polityczne prezydenta niż skład sił otrzymujących amerykańską pomoc. Pomijając bardziej kosmetyczne aspekty Doktryny Reagana, nie jest jasne, czy udało się jej cofnąć komunistyczne zdobycze. Krytycy zarzucali, że polityka administracji, taka jak ta prowadzona w Nikaragui, w rzeczywistości opóźniła pojawienie się stabilności i wzrostu bardziej proamerykańskich nastrojów. Chociaż Sandiniści przegrali przy urnach wyborczych w 1990 roku, uczeni opisują podobnie korzystne rezultaty w takich miejscach jak Kambodża i Angola jako zawdzięczane bardziej zmianom na arenie międzynarodowej niż samej polityce Reagana. Rozpad moskiewskiego imperium w Europie Wschodniej w 1989 roku i upadek Związku Radzieckiego w 1991 roku zmieniły środowisko geopolityczne, podcinając poparcie dla proradzieckich lub marksistowskich reżimów. Tym samym łatwiejsze stało się rozstrzygnięcie tych regionalnych konfliktów w sposób w dużej mierze korzystny dla interesów Zachodu. W rzeczy samej, nie jest jasne, czy rzekomo największe osiągnięcie Doktryny Reagana – upadek komunizmu – można w ogóle przypisać Reaganowi. Historycy wielokrotnie argumentowali, że szereg problemów wewnętrznych Związku Radzieckiego – od stagnacji gospodarczej, przez kryzys legitymizacji politycznej, po nierozwiązywalną kwestię narodowościową – miało o wiele większy wpływ na obalenie systemu radzieckiego niż jakiekolwiek wyzwanie rzucone przez Reagana. Niemniej jednak inni badacze zwracają uwagę, że Reagan dał ostateczny impuls sowieckiemu domkowi z kart. To właśnie jego dążenie do realizacji Inicjatywy Obrony Strategicznej doprowadziło do bankructwa kierownictwa Kremla, wywołując liberalizację sowieckiej gospodarki politycznej, która z kolei uwolniła siły, które doprowadziły do upadku całego systemu. Podobnie, to retoryka Reagana ośmieliła wschodnich Europejczyków do większej asertywności, co doprowadziło do wydarzeń 1989 roku i upadku muru berlińskiego. Osąd w tych sprawach wciąż czeka na dokładniejsze opracowanie historyczne. Najwyraźniej jednak, ostatnia doktryna prezydencka zimnej wojny była tak samo jastrzębia jak pierwsza. Starała się ona ponownie wprowadzić moralny komponent do amerykańskiej polityki zagranicznej, nawiązując do języka z lat Trumana. Czyniąc to, zespół Reagana – retorycznie, przynajmniej – porzucił amoralną praktykę Realpolitik Nixona-Kissingera, rozpoczynając ofensywę przeciwko „imperium zła”. Ocena Reagana w stosunku do Sowietów uległa jednak zmianie, prowadząc do bardziej produktywnych stosunków z Moskwą, zwłaszcza po pojawieniu się Michaiła Gorbaczowa. Mimo to administracja pozostała jastrzębia w swoim podejściu do tego, co postrzegała jako siły proradzieckie. Opierając się na manichejskim poglądzie na świat, administracja Reagana uważała wszystkie lewicowe reżimy za narzędzia Kremla, co dodawało większej siły jej publicznej retoryce, ale prawdopodobnie zmniejszało skuteczność jej polityki zagranicznej.