Jest wiele przyjemności z oglądania występów Patti LuPone, szczególnie na scenie Broadwayu. Jest jej potężny, elastyczny głos, który nie osłabł w wieku 70 lat. Jest jej operowo wyrazista twarz, jej ostro zarysowane charakterystyki. Jest też fakt, że widząc LuPone w maksymalnej, władczej intensywności – jej domyślny tryb – widzi się najbardziej porywający i coraz rzadszy z teatralnych widoków: prawdziwą divę. (Już w wieku 4 lat wiedziałam, dokąd zmierzam i co będę robić” – powiedziała LuPone, dwukrotna laureatka nagrody Tony, która w przyszłym roku wystąpi we wznowieniu „Company” Stephena Sondheima. Dodała z trzaskiem, „I nie sądziłam, że będę w chórze.”

Jest trochę paradoks dzieje się z Broadway musicali teraz. Z jednej strony wydaje się, że są w dobrej formie, ponieważ spektakle takie jak „Dear Evan Hansen” i „Frozen” zarabiają tak dużo pieniędzy. Ale z drugiej strony, te spektakle nie są raczej nośnikami dla tradycyjnych gwiazd teatru muzycznego, takich jak ty. „War Paint „1 był tego rodzaju spektaklem i miał problemy ze znalezieniem publiczności. Czy to w ogóle sprawia, że zastanawiasz się, gdzie pasujesz do ekosystemu Broadwayu w dzisiejszych czasach? Nie. Ale niektóre z tych spektakli powinny być wystawiane w Las Vegas, a nie na scenie Broadwayu. W musicalach na Broadwayu denerwuje mnie to, że robię się przez nie głucha. Wszystkie są tak cholernie głośne. Ale nie wiesz, co może się wydarzyć. Nie wiesz, co będzie klapą. Byłam rozczarowana, że „War Paint” się nie przyjął, bo był piękny, a Christine Ebersole i ja grałyśmy w nim jak gangsterki. Skąd możesz wiedzieć, dlaczego to się nie udało? Mogło to być związane z lokalizacją teatru. Mogło to być spowodowane tym, że inne musicale przyciągały ludzi. Więc kiedy pytasz mnie, jak pasuję: Wiem, że mam wpływ na box-office i wiem, że na mnie polegają. W pewnym sensie jest to niesprawiedliwe. Presja nie powinna spoczywać na mnie, żebym przyciągał tłumy. Presja powinna spoczywać na producentach.

Był czas na Broadwayu, kiedy posiadanie gwiazdy teatralnej takiej jak Mary Martin czy Ethel Merman w przedstawieniu było gwarancją, że będzie ono grane przez co najmniej cały sezon. Czy ten rodzaj siły gwiazd należy już do przeszłości? Nie. Kiedyś pisano dla gwiazd, a teraz już nie. Cole Porter i Richard Rodgers pisali dla Ethel. Więc wiesz, że masz dobrą kombinację. Ale nie sądzę, żeby to się skończyło. Wczoraj wieczorem była kolejka dla obsady „Zdrady”, szczególnie dla Charliego Coxa i Toma Hiddlestona. Hugh Jackman wejdzie na scenę w „The Music Man.”

Ale Hugh Jackman i Tom Hiddleston to gwiazdy filmowe, które potrafią przyciągnąć publiczność do swojej pracy scenicznej. Ethel Merman i Mary Martin były gwiazdami Broadwayu. To jest różnica. O.K., masz rację. Jeśli nie ma się jakiejś szerszej rozpoznawalności, może być trudniej przyciągnąć publiczność. Myślę, że jestem produktem tej starej linii kobiet teatru muzycznego, ponieważ nie mam tej drugiej rzeczy, która przyciąga ludzi. Niektórzy ludzie mogą mnie znać z „Life Goes On „2 lub „Steven Universe „3, ale większość zna mnie głównie z musicali. Właściwie to najbardziej znają mnie z reklamy „Evity „4

Patti LuPone w broadwayowskiej produkcji ”Evity” w 1979 roku. Fotografia autorstwa Marthy Swope, z Billy Rose Theater Division, New York Public Library for the Performing Arts

To była dobra reklama. Mogę zadać ci przypadkowe pytanie związane z „Evitą”? Dlaczego Evita śpiewa „Don’t Cry for Me, Argentina”, kiedy to robi? Czy nie wszyscy są szczęśliwi dla niej w tym momencie w show? Nie rozumiem tej narracyjnej logiki. Pomyślałem to samo. „O czym, do cholery, jest ta piosenka?” Rozumiem dokładnie, co mówisz. Nigdy nie chciałem robić „Evity”, bo to była najbardziej dziwaczna muzyka, jaką kiedykolwiek słyszałem. Wychowałeś się na Rodgersie i Hammersteinie, Meredith Willson, Lernerze i Loewe, a potem słyszysz to? Usłyszałam album koncepcyjny „Evita” i powiedziałam: „Ał, moje ucho.”

Czy czytałaś pamiętnik Andrew Lloyd Webbera?5 Nie. Czy ja w nim jestem?

Oh, tak. O rany.

Powtórzył to, czego można się było spodziewać.6 Skrytykował też twoją dykcję. John Houseman7 nazywał mnie „flanelową gębą”. Nie wiesz, kiedy jesteś w danym momencie, że nie wymawiasz. Jako członek publiczności rozumiem ten problem. Widziałem „The Iceman Cometh.” Nie rozumiałem ani słowa z tego, co ci ludzie mówili. Widziałem wiele teatrów, w których nie rozumiem, co mówią aktorzy, bo zapominają, że muszą grać. Muszą wymawiać. W niektórych moich przedstawieniach byłem tego nieświadomy, byłem zajęty emocjami. Najwyraźniej, kiedy grałam w „Trzech siostrach”, John Houseman chciał na mnie nakrzyczeć na temat mojej dykcji. Trzymali go z dala ode mnie, aż mnie dosłownie udusił.

John Houseman i Patti LuPone (oboje z przodu i w środku) z członkami „The Acting Company” w 1975 roku. Jack Mitchell/Getty Images

Dosłownie? Dosłownie położył mi ręce na gardle i powiedział: „Chcę cię pobić na czarno, aż będziesz cała zakrwawiona i będziesz miała bandaże na całej twarzy”. A ja na to, Cóż, to dziwaczne. Wtedy po prostu się rozpadłem. Ale jestem emocjonalnym, organicznym aktorem i to przeszkadza mi technicznie w mówieniu jasno. Więc fakt, że krytyka mojej dykcji podąża za mną ma sens. Czy Andrew Lloyd Webber mówił o „Sunset Boulevard”?

Mówił o „Evicie”. Jak mógł mówić o „Evicie”? Cała sztuka jest śpiewana. To palant. Jest smutnym workiem. On jest definicją smutnego worka.

Czy lubisz jakąś jego muzykę? Myślałem, że „Evita” była najlepszą rzeczą, jaką on i Tim Rice zrobili. Ale cała reszta to schmaltz.

Rozmawialiśmy o tym, jak zmieniło się to, co jest popularne na Broadwayu. Ale zastanawiam się też, czy zauważyłaś jakieś różnice między twoim pokoleniem wykonawców a młodszymi pokoleniami? Tak. Jestem zdumiony talentem scenicznym w Nowym Jorku, ale widzę, że zbyt wielu aktorów polega na mikrofonach. Nie wiedzą, jak wypełnić dom swoim głosem, a więc i swoją obecnością. To jest złe. Podobnie jest, gdy ktoś nie zna historii teatru, nie wie, kim jest Marlon Brando, Shirley MacLaine czy Chita Rivera. To jest jak: Po co to robisz? Czy robisz to, ponieważ jest to uświęcony tradycją zawód? Zawód niezbędny dla społeczeństwa? A może robisz to, bo chcesz być sławny i bogaty?

Widzisz tego więcej niż kiedyś? Myślę, że w zasadzie każdy chce być sławny i bogaty, ale nie widzę w tym zaangażowania, być może. To wymaga poświęcenia. To ciężka praca, by zagłębić się w postać. Ciężką pracą jest robienie ośmiu spektakli w tygodniu. To ciężka praca, aby chronić swój instrument, którym jest całe twoje ciało. Ja mówię: „Osiem spektakli w tygodniu. Nie ma życia.” Dokładnie tak jest, jeśli jesteś na scenie.

Lupone w swojej garderobie za kulisami przed występem w Lincoln Center w 1987 roku. Catherine McGann/Getty Images

Kilka lat temu mówiłaś, że myślałaś, że zrobiłaś swój ostatni musical na Broadwayu. Ale masz zamiar wrócić na Broadway, grając Joanne w „Company”. Czy czułaś się tak, jakbyś musiała liczyć się z tym, co Elaine Stritch8 zrobiła w tej roli? Wyobrażam sobie, że nawet tylko z powodu dokumentu D.A. Pennebakera, który wszyscy widzieliśmy, trudno byłoby nie mieć jej gdzieś w głowie. Trudno byłoby nie mieć Ethel Merman w mojej głowie w „Gypsy”. Trudno byłoby nie mieć w głowie Zoe Caldwell w „Master Class”. Trudno byłoby nie mieć w głowie Angeli Lansbury do „Sweeney Todd”. To są wspaniali aktorzy. Cóż, Ethel nie była takim wielkim aktorem, ale to są ikony. Elaine to Elaine, a ja to ja. Steve Sondheim powiedział mi, na wiele lat przed zrobieniem „Company”, że jest zaskoczony, że rozumiem „Ladies Who Lunch.”

Co to miało znaczyć? Dokładnie! Myślę, że myślał, że jestem z niższej klasy i nie zrozumiem Upper East Side. Byłam zaskoczona, że myślał, iż nie będę w stanie tego zrobić. Potem byłam zachwycona, że uznał, że mogę. Przechodzisz przez te wszystkie rzeczy w swojej głowie. Zastanawiasz się: „Naprawdę? Potem mówisz: Och, wspaniale, on mnie kocha! To jest szalone.

Czy nadal masz wątpliwości co do oceny Sondheima na twój temat? Zawsze.

Czy nadal ci zależy? Oczywiście, że tak. On jest mistrzem. Niektórych aktorów to nie obchodzi. Mnie tak. Chciałam potwierdzenia. Myślę, że Stephen uważa, że jestem silną osobą i – nie wiem. Spekuluję na temat tego, co on myśli. Nie wiem, co on myśli. Może znielubił mnie na początku mojej kariery. Może to wszystko zmyślam. Może mnie lubi. Nie wiem. Ale wiem, że jest zadowolony z tej produkcji „Company” i był zadowolony z mojego występu. I think.

You know, in Arthur Laurents’s9 memoir, he wrote about taking you out to lunch before your doing „Gypsy” and going over some performance ruts that he thought you’d fallen into. O czym on mówił? „Koleiny”?

Użył „koleiny”. Nigdy mi tego nie powiedział. Sprawa wygląda tak. Byłem surowym mięsem po przejściu przez to cudowne doświadczenie „Bulwaru Zachodzącego Słońca”. Wróciłem do domu i zadzwonił do mnie telefon. Arthur Laurents zaproponował mi sztukę: „Jolson Sings Again”. Przeczytałem sztukę i nie spodobała mi się. Nie była zbyt dobra. Zapytałem, „Czy przenosisz to na Broadway?” I powiedziano mi: „Nie, robimy to w Seattle.” Poszedłem: „Właśnie spędziłem rok w Londynie. Nie spakuję walizki i nie pojadę do Seattle.” Więc powiedziałem nie. Potem dostał ją producent David Stone i mieli zamiar zrobić ją na Broadwayu. Ale umowa była całkowicie nie do przyjęcia, więc odmówiłem. O! Brakuje mi całego fragmentu. Najpierw dostałem telefon od mojego ówczesnego menadżera, że Arthur Laurents chce, żebyś poszedł do jego domu i spotkał się z nim. Poszedłem. Zapukałem do drzwi. Arthur odpowiedział, a wtedy zza jego pleców wyszedł David Saint, który miał wyreżyserować sztukę. Widziałem słaby podbródek. Pomyślałem sobie: On nie będzie mnie reżyserował. Potem Arthur był bardzo przekonujący, a ja poszłam, Tak, brzmi świetnie.

LuPone i Manoel Felciano w scenie z odrodzenia „Sweeney Todd” w 2005 roku. Paweł Kolnik

Wtedy co się stało? Umowa była fatalna, a ja zdałem! Potem kręcę „Heist” w Montrealu, jestem w pokoju hotelowym, odbieram telefon, a to Artur. Powiedział mi, że zatopiłem jego sztukę. W głowie pomyślałem: Nie, aktorzy nie zatapiają sztuk, to dramatopisarze je zatapiają. Powiedziałem mu, że umowa była fatalna. Wtedy się rozłączył. Następną rzeczą, jaką usłyszałem, było to, że dostałem zakaz wstępu do jego pracy.10 To wszystko. Pomyślałem: Dlaczego ja? Właśnie odrzuciłem sztukę. Dlaczego mnie biją? Dlaczego te rzeczy mi się przytrafiają?

Jaka jest twoja odpowiedź na to pytanie? Mówię ci prawdę: nie rozumiem tego. Nie rozumiem, czy to dlatego, że ludzie myślą, że mogę to wytrzymać, bo jestem twardy jak gwóźdź. Jeśli tak jest, to ten biznes uczynił mnie twardym, aby przetrwać, aby kontynuować występy, do czego się urodziłem. Nie powstrzymają mnie przed wejściem na scenę. Cokolwiek próbowali zrobić, im, kimkolwiek są, nie udało się. Ale udało się, bo to poczułem.

Poczułem co? Byłem zastraszany w tym biznesie. Jest coś, co się wydarzyło, czego nie umieściłem w mojej książce,11 a żałuję, że tego nie zrobiłem. Hal Prince12 coś mi zrobił. Moja persona w tym biznesie nie była: „Let’s bed Patti. Wejdź na kanapę castingową, Patti.” To było albo: „Nope, za drzwi”, albo dostawałam w łeb. Znęcanie się nad Halem Prince’em było w książce, ale z szacunku dla tego faceta, usunąłem to. Żałuję, że go nie zostawiłem, bo kiedy mówimy o znęcaniu się, musi być ono lepiej zdefiniowane. Byłem zastraszany przez całe moje życie.

Przez kogo? Zaczynając, kiedy byłem dzieckiem. Mój tata13 był dyrektorem mojej szkoły podstawowej. Pamiętam, jak poszedłem do przedszkola i dostałem w twarz kulą śnieżną z kamieniem w środku. Zawsze nosiłem w sobie, że to się stało, bo mój tata był dyrektorem. I mój tata znęcał się nade mną na oczach klasy. To nie było znęcanie się – on nie wiedział, co zrobić – ale w dzisiejszym świecie można by to nazwać znęcaniem się. Wybiegłam z kolejki w szkole i objęłam ojca, a ojciec nawet nie spojrzał mi w oczy; wziął mnie za ramiona i ustawił z powrotem w kolejce bez wyjaśnienia. Byłam upokorzona, nie rozumiejąc, co się stało. Czy ty traktujesz dziecko w ten sposób? Weźmy teraz to całe znęcanie się, do którego przywykłeś jako dziecko – bo najwyraźniej takie jest życie – a potem jesteś w show-biznesie i to jest to samo. W przypadku Hala Prince’a to, co się stało, było tak szokujące, że powiedziałem: „Nigdy więcej nie będę pracował z tym człowiekiem”. I nigdy tego nie zrobiłem.

Czy możesz mi powiedzieć, co się stało z Halem Princem? Cóż, to była próba z nowojorskim zespołem „Evity” po tym, jak właśnie otworzył zespół w Los Angeles. Rozpoczął próbę z megafonem podkręconym do 10, mówiąc: „Zespół z Los Angeles jest lepszy od was, a teraz próbujcie!” Potem, może po 10 minutach, oskarżył mnie o zmianę blokady. Odpowiedziałem: „Nie, zmieniłeś to na pokazach przedpremierowych.” Kłótnia – to upokorzenie – trwała przez całą próbę. Wylądowałam w pozycji płodowej w garderobie, wypłakując oczy. Weszło kierownictwo sceny, a ja powiedziałam: „Dlaczego mnie nie broniłaś? Zmiany były w książce podpowiedzi.” To byli ludzie Hala Prince’a, kierownictwo sceny, i jeden z nich powiedział: „Och, kochanie, on tak robi wszystkim swoim głównym damom.” Jakby to było do zaakceptowania. To była forma zastraszania, ale po prostu idziesz, O.K. Nigdy tego nie rozumiałam.

Czy zastraszanie jest nadal akceptowane w świecie teatralnym? Może nie teraz. Nie wiem, co sądzę o mobbingu w show-biznesie, ponieważ uczynił mnie on silniejszym. Czasami myślisz sobie: Czy to test od bogów? Czy to jest to, przez co musisz przejść, żeby dostać to, czego chcesz? A może to po prostu znęcanie się? W wielu przypadkach jest to po prostu znęcanie się. Ale co zrobić? Nie było nikogo, z kim mógłbym porozmawiać. To była moja ignorancja. Powinienem był zadzwonić do Equity. Powinienem był wyjść z próby i zadzwonić do mojego agenta. Ale zostałbym zwolniony, i wiedziałem o tym. To co zrobił Hal Prince nigdy mnie nie opuściło. Zrobił wiele rzeczy poza upokorzeniem mnie. Obniżyło mój status w zespole jako głównej damy. Potraktował mnie jak głupią dziewczynę z chóru. To było tak demoralizujące i pokonujące. Powiedział: „Kto wygra ten spór?” Powiedziałam: „Ty, bo to ty jesteś dyrektorem”. A on na to: „Tak jest. A teraz śpiewaj.” „Evita” była rzeczą, która wystrzeliła mnie na gwiazdę, ale kiedy mówię, że nie lubiłam tego doświadczenia, to jest to jeden z powodów. To było ciężkie jak cholera.

LuPone jako Helena Rubinstein i Christine Ebersole jako Elizabeth Arden w musicalu ”War Paint” w marcu. Sara Krulwich/The New York Times

Opisałaś siebie wcześniej jako organicznego, emocjonalnego aktora. Ten aspekt siły natury w tym, co robisz, jest ogromną częścią tego, co ludzie lubią w twoich występach. Czy to również lubisz w tym, co robisz? Jestem tragediopisarzem. Jestem komikiem. Na scenie jestem nieustraszony. W moim własnym życiu jestem przerażony na śmierć. Paranoja. Przerażony. Ale postawcie mnie na scenie, a nie ma rzeczy, której bym nie zrobił w pełni. To nie było łatwe. Ale nie było nic, co mogłoby mnie powstrzymać przed zrobieniem tego, co powinnam zrobić. To było moje powołanie. Czy to odpowiada na twoje pytanie?

W pewnym sensie, ale pozwól mi wejść trochę głębiej. Musisz wiedzieć, że kiedy ludzie kupują bilet na musical z Patti LuPone, chcą zobaczyć Patti LuPone będącą Patti LuPone na scenie. Nie chcą kurczowego trzymania się fioletu. Czy te oczekiwania wpływają na to, jak podchodzisz do występu? Nie wiem, co ludzie przyjdą zobaczyć. To, jak bardzo się zaangażuję, zależy od tego, czego wymaga scenariusz. Jeśli chce się przejść na drugą stronę – a ja zawsze chcę przejść na drugą stronę – dam z siebie wszystko. To, że jest we mnie głęboka studnia, tak właśnie zostałem zbudowany. To jest to, co włoskie we mnie. W okresie dorastania było wiele wielkich emocji, wielkich kłótni i wielkich szlochów. Kiedy wymagano ode mnie, żebym wyraził te rzeczy w roli, odkryłem, że studnia sięga coraz głębiej i głębiej. To ma związek z tym, z czego jestem zrobiona.

Powiedziałaś, że boisz się w swoim życiu. Czego? Wszystkiego. Boogeyman. Jestem przerażony, kiedy wracam do domu w Connecticut o zmierzchu. Zasuwam wszystkie żaluzje na pierwszym piętrze, bo boję się, że ktoś będzie tam zaglądał. Jeśli usłyszę jakiś hałas, jestem obudzona i przerażona. Nie wiem, skąd to się wzięło. Ale nieustraszoność na scenie wynika z tego, że to jest dla mnie dom. Tam się nie boję.

Ten wywiad został zredagowany i skondensowany z dwóch rozmów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.